Rok temu Cathriona White, była dziewczyna Jima Carreya, popełniła samobójstwo zażywając duże ilości kilku różnych, silnych leków. Spekulowano, że 28-latka targnęła się na życie po kolejnym, burzliwym rozstaniu z aktorem. Wyszło też na jaw, że z ciężkiej depresji "leczyła się" w... sekcie scjentologicznej. Tropem w sprawie był do tej pory jej list pożegnalny. Pisała w nim, że "mogłaby ruszyć do przodu z połamanym sercem", ale "tym razem nie ma na to siły".
Zobacz: Ujawniono treść listu pożegnalnego dziewczyny Carreya: "Nie nadaję się do życia na tym świecie"
Jak do tej pory Carrey oskarżany był "jedynie" o porzucenie młodej Irlandki, które miało w konsekwencji doprowadzić do samobójstwa. Jednak były mąż Cathriony, Mark Burton, ma wobec niego znacznie cięższe zarzuty: twierdzi, że... to Carrey podał jej śmiertelną mieszankę leków. Mężczyzna złożył pozew, w którym oskarża aktora o nafaszerowanie White środkami takimi jak Ambien, Propranolol i Percocet. Burton uważa, że Carrey nie tylko dostarczył jej te substancje, ale próbował też zacierać ślady tuż po jej śmierci, wysyłając do niej SMS-a, że zgubił u niej tabletki lub zabrała mu je bez jego wiedzy.
Do zarzutów odniósł się już prawnik aktora, zapewniający, że Cathriona "nigdy nie dostała od Jima żadnej tabletki". Opublikowano też oficjalne oświadczenie gwiazdora:
Co za wstyd! To byłoby dla mnie łatwe zamknąć się w pokoju z prawnikiem tego człowieka i zakończyć całą sprawę, ale są takie momenty w życiu, że musisz stanąć i bronić swojego honoru (…). Nie będę tolerował takich bezdusznych prób wykorzystania mnie lub kobiety, którą kochałem. Kłopoty Cat pojawiły się na długo przed tym, kiedy mnie poznała, a jej tragiczny koniec był poza czyjąkolwiek kontrolą. Mam nadzieję, że któregoś dnia ludzie przestaną czerpać z tego wszystkiego profity i pozwolą jej spoczywać w pokoju.