Beata Kozidrak w lipcu tego roku rozwiodła się z mężem. Po 36 latach doszła do wniosku, że nie chce marnować więcej czasu na związek z mężczyzną, który nadużywa jej zaufania, a podobno także alkoholu.
Ludzie tkwią w małżeństwach przez przyszłości - wyjaśniła w wywiadzie dla magazynu Pani. Nie toleruję braku lojalności i kłamstwa.
Przypomnijmy: Beata o rozwodzie: "Ludzie tkwią w małżeństwach bez przyszłości. Nie toleruję braku lojalności i kłamstwa"
Po rozwodzie piosenkarka zwolniła byłego męża z funkcji menedżera Bajmu, jednak jego umowa wygasa dopiero za kilka miesięcy. Do tego czasu będą musieli jakoś przemęczyć się razem. Zarejestrowała także nazwę zespołu na siebie. Dzięki temu uzyskała prawa do całej twórczości swojej i kolegów z zespołu. Pietras, który uważa, że sukces Bajmu jest głównie jego zasługą i bez niego Beata byłaby nikim, liczy teraz, że powinie jej się noga.
Jak ujawnia znajomy piosenkarki, jej byłemu mężowi najbardziej zależy na tym, by nowa solowa płyta Beaty okazała się porażką. Zwłaszcza że Kozidrak bardzo się na niej odsłania, zdradzając gorzką prawdę o swoim na pozór idealnym małżeństwie.
Jeśli album nie podbije serc słuchaczy, jej były mąż, który od początku nie wierzył w jego powodzenie, będzie triumfował - komentuje osoba z otoczenia artystki w rozmowie z Faktem. Na tej płycie bardzo się otworzyła. Zależy jej na tym, by materiał spotkał się z akceptacją publiczności. Ostatnio ma napady strachu, który ją paraliżuje.
Podobno Pietras, który już półtora roku temu, po wyprowadzce Beaty z domu, zapowiedział jej, że jeszcze wróci do niego z płaczem, mocno trzyma kciuki za niepowodzenie jej nowego albumu. Zresztą relacje byłych małżonków nie należą ponoć do najcieplejszych.
Docinki są na porządku dziennym - ujawnia informator tabloidu. Cały czas razem pracują i Beata nie wyobraża sobie, że będzie musiała słuchać o swojej porażce.
Musi naprawdę żałować, że spędziła z kimś takim 35 lat.