Doda walczy ostatnio o zmianę swojego wizerunku. Chce, żeby ludzie zaczęli ją odbierać jako sympatyczną dziewczynę. Nie wychodzi jej to zbyt dobrze - przypomnijmy chociażby ostatni odcinek Gwiazdy tańczą na lodzie, kiedy próbowała zestawić ze sobą zaproszenie na widownię dzieci z fundacji i bluzeczkę z napisem "100 Bitch". Coś nie zagrało...
Osoba odpowiedzialna za jej przemianę (czyli Maja albo jakiś "spec" od PR-u) nie zadbał o to, żeby nowy wizerunek Dody był spójny z tym, co deklarowała niecały rok temu.
W różny sposób się angażuję - mówiła o swoich występach charytatywnych. Nigdy nie odmawiamy z zespołem występów np. w domach dziecka czy szpitalach. Szczerze mówiąc, ciągle jeździmy na czyjeś prośby czy zaproszenia. Ale nie lubię o tym mówić. Podczas takich wizyt nigdy nie ma mediów. *Po co mam pokazywać się w ten sposób? Żeby przypodobać się komuś, jak to robią niektórzy? Nawet nie rozmawiam o tym, co robię dla innych. *To moja osobista sprawa.
Dobre podejście. Fotografowanie się z dziećmi chorymi na raka to żenująca metoda promocji i zbijanie kapitału na cudzym nieszczęściu. Gdyby gwiazdom naprawdę chodziło o dzieci - nie ogłaszałyby tego wszystkim naokoło.
Teraz Dorota zmieniła zdanie, już nie uważa, że takie działanie to próba "przypodobania się komuś". Uznała, że pomaganie dzieciom na pokaz to najlepszy sposób na zyskanie sympatii widzów.
Jutro jadę do szpitala onkologicznego, spotkać się z pewnym cudnym chłopcem - chwali się na swojej stronie. Czuję się niezwykle zaszczycona, że moja osoba może spełnić największe marzenie dziecka.