Dwa tygodnie temu w mieszkaniu Joanny Racewicz doszło do włamania. Złodzieje, którzy, jak się okazuje, znali kod do drzwi wejściowych, ukradli biżuterię prezenterki oraz wiele cennych przedmiotów, w tym najważniejszą: obrączkę ślubną, najcenniejszą pamiątkę po zmarłym w katastrofie smoleńskiej mężu, oficerze BOR-u Pawle Janeczku.
Wracająca do domu prezenterka przepłoszyła złodziei. Niestety, wcześniej widział ich jej syn, ośmioletni Igor, który bardzo się wystraszył.
_**Najgorsze, porażające i paraliżujące do szpiku kości - widział ich mój Syn...**Bo wrócił z nianią z zajęć, kilka minut wcześniej. Widział ich!!! Potem tłum ludzi, policja, odciski palców, strach, zanim Go przytuliłam. Nie, nie chcę opisywać, co teraz czuje ośmioletni chłopiec i jak bardzo jest przerażony. Chcę Mu powiedzieć: "Synku, jesteś bezpieczny, już nie wrócą"_
Jak donosi Fakt, od tamtego czasu chłopiec boi się zasnąć, a kiedy już mu się uda, dręczą go koszmary. Znajomi podpowiedzieli Joannie, by zapisała go na terapię do psychologa.
Usłyszała od znajomych, że najlepiej będzie pójść z Igorem do psychologa - potwierdza informator tabloidu. Nie chce, by jej syn bał się wracać do domu i tłumił w sobie strach. Uznała, że tylko specjalista może pomóc im w szybkim uporaniu się z tym problemem.
Podobny dramat stał się niedawno udziałem innej prezenterki. Dorota Gardias po włamaniu do jej nowej willi w Wilanowie, przez cztery miesiące mieszkała z córką w wynajętym mieszkaniu, tak bardzo bała się wracać do okradzionego domu.
Na szczęście Racewicz może liczyć na wsparcie bliskich, a także zupełnie obcych ludzi, którzy dodają jej otuchy w mediach społecznościowych.
Wsparcie jest ogromne - przyznaje prezenterka. To trzyma mnie w pionie.
_
_