Latem tego roku Elżbieta B., była "opiekunka" Violetty Villas, rozpoczęła okupację posiadłości zmarłej artystki w Lewinie Kłodzkim. Kobieta, uznana przez sąd winną nieudzielenia pomocy umierającej gwieździe i przyczynienia się do jej śmierci, nadal uważa, że dom należy się jej. Mimo wyroku sądu, który orzekł, że korzystny dla niej testament jest nieważny. Równolegle toczył się proces o nieudzielenie pomocy umierającej Villas. Elżbieta B. została skazana na 10 miesięcy pozbawienia wolności, a do więzienia musiano doprowadzić ją siłą. Po kilku miesiącach została wypuszczona za dobre sprawowanie. Musiała tylko nosić elektroniczną opaskę.
Jeszcze przebywając w więzieniu złożyła pozew przeciwko synowi zmarłej, Krzysztofowi Gospodarkowi, uznanemu przez sąd za jedynego spadkobiercę, o bezprawne przywłaszczenie sobie domu w Lewinie Kłodzkim. Sąd uznał jej rację, chociaż wcześnie przyznał prawo do domu po matce Gospodarkowi. Okazało się jednak, że syn Villas wszedł do jej domu przed uprawomocnieniem się wyroku, czego nie powinien był robić.
Z nieścisłości w prawie próbowała skorzystać Elżbieta B., jednak znowu się jej nie udało. Jak donosi Super Express, sąd w Świdnicy nakazał jej zwinąć obozowisko z podwórka Villas i już nigdy więcej nie wracać.
Ten wyrok bardzo mnie cieszy - komentuje Gospodarek, który w odzyskanym domu chce urządzić izbę pamięci matki. Oczywiście w pełni się z nim zgadzam. Ma też zabrać wszystkie swoje rzeczy. Chciałbym, aby stało się to jak najszybciej.
Ponieważ wyrok nie jest prawomocny, wiadomo, że Elżbieta B.będzie dalej walczyć i składać apelacje.
Nie wyprowadzę się - obiecuje w tabloidzie.