Obywatelski projekt całkowitego zakazu aborcji, również w przypadkach, gdy zagraża ona życiu kobiety, jest wynikiem gwałtu lub gdy wiadomo, że dziecko urodzi się nieuleczalnie chore, zdeformowane i umrze w cierpieniu krótko po narodzinach, wzbudził protesty wszystkich zaniepokojonych tym, że "obrona życia" według Ordo Iuris nie obejmie ciężarnych.
Wprawdzie zwolennicy projektu ustawy przekonują, że będzie można ratować kobiety, ale fałsz tej argumentacji obnażył osobiście Tomasz Terlikowski. Kilka dni temu na Facebooku napiętnował Krystynę Jandę za to, że nie poświęciła życia dla i tak już martwego płodu.
Warto przypomnieć, że projekt Ordo Iuris bezpośrednio nawiązuje do przepisów, obowiązujących w stalinowskiej Rosji, gdzie w 1936 roku wprowadzono całkowity zakaz aborcji. Radzieccy propagandyści tłumaczyli, że "w państwie budującego się socjalizmu nie może być rozerwania między życiem osobistym i społecznym, a rodzina i urodzenie dzieci z osobistych stają się społecznymi".
Całkowity zakaz aborcji obowiązywał też w II Rzeczypospolitej. Pierwotny projekt, podobnie jak ten autorstwa Ordo Iuris, zakładał karalność aborcji do 5 lat. Wobec zdecydowanego sprzeciwu środowisk prawniczych i lekarskich, przepisy aborcyjne złagodzono w 1932 roku. W publiczną debatę bardzo zaangażował się Tadeusz Boy-Żeleński, który w swojej publikacji Piekło kobiet przypominał, że aborcja jest dostępna na życzenie praktycznie na każdym rogu, tylko odbywa się niebezpiecznymi metodami, mogącymi spowodować śmierć kobiety lub trwałą bezpłodność.
Paragraf naznaczający ciężkie kary za przerwanie ciąży jest martwy. Prawo jest bezsilne, nie może niczemu zapobiec, ale istnieniem swoim wyrządza wiele złego - pisał Żeleński. Piętnując zabieg przerwania ciąży jako zbrodnię, wzbrania go lekarzom, którzy z kodeksem się liczą, ale nie przeszkadza go uprawiać wszelkiego rodzaju partaczom, a wreszcie i samym matkom nie przeszkadza doświadczać na sobie domowych środków.
Wybitny specjalista z zakresu medycyny sądowej, Wiktor Grzywo-Dąbrowski szacował wtedy, że w czasach bezwzględnego zakazu aborcji, w Polsce wykonywano około 200 tysięcy nielegalnych zabiegów rocznie.
Po II Wojnie Światowej prawodawstwo Polski Ludowej musiało być dostosowane do prawa radzieckiego, dlatego, na wzór Stalina, zakazano aborcji. Można ją było przeprowadzić tylko w dwóch przypadkach: gdy komisja lekarska uznała, że ciąża zabije kobietę lub gdy prokurator poświadczył, że doszło do gwałtu lub kazirodztwa. Dopiero, gdy bezwzględny zakaz przestał obowiązywać w ZSRR, w Polsce także można było go złagodzić. W 1956 roku Sejm uchwalił ustawę, która umożliwiała przerwanie ciąży w trzech przypadkach: z powodu wskazań lekarskich, przy uzasadnionym podejrzeniu, że ciąża była wynikiem przestępstwa oraz ze względu na trudną sytuację materialną ciężarnej. Od 1959 roku aborcję można było przeprowadzić na podstawie ustnej deklaracji kobiety, że znajduje się w trudnej sytuacji.
W 1993 roku weszła w życie ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, ograniczająca dopuszczalność aborcji do trzech przypadków: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia lub życia kobiety, gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa lub gdy badania prenatalne wskazały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby, zagrażającej jego życiu.
Warto przypomnieć, że Stefan Niesiołowski, do niedawna jeden z czołowych polityków PO, w tamtym czasie, jako założyciel Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, walczył o zakaz aborcji. Zresztą politycy rzadko przywiązują się do swoich opinii na ten temat. Zmieniają je pod wpływem sondaży, nacisków różnych środowisk, a przede wszystkim dla dobra własnej kariery. Prominentny polityk PiS-u Bolesław Piecha, ginekolog, obecnie opowiadający się za całkowitym zakazem aborcji, ma na koncie ponad tysiąc zabiegów przerwania ciąży.
W historii III RP zdarzyło się jednak, że Sejm odważył się przeforsować liberalizację ustawy antyaborcyjnej. W 1996 roku wprowadzono zapis, umożliwiający aborcję w sytuacji, gdy kobieta znajduje się w trudnej sytuacji materialnej. Obowiązywał tylko przez rok. 27 maja 1997 roku Trybunał Konstytucyjny uznał nowelizację za niezgodną z konstytucją.
Obecnie w Polsce przeprowadza się średnio kilkaset legalnych aborcji rocznie. Jednak dzieci rodzi się coraz mniej. Dlatego, że, jak szacuje Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania rodziny, kolejne ponad 100 tysięcy aborcji przeprowadza się w podziemiu aborcyjnym. Kwitnie też turystyka aborcyjna. Kobiety najczęściej wybierają Słowację i Niemcy, gdzie, zwłaszcza w przygranicznych miejscowościach, specjalnie dla polskich pacjentek zatrudniany jest personel, mówiący po polsku.
Przypomnijmy: Lekarz z niemieckiej kliniki aborcyjnej: "Polki przeklinają Kościół, polskie władze, dzikość swojego kraju"
**
**