Jak się okazuje, kwestia wypłaty alimentów dla córek Hanny Lis, to sprawa honoru dziennikarki i... zemsty jej byłego partnera. Rewia twierdzi, że Hania nie umie doprosić się, aby ojciec jej dwóch córek łożył na ich utrzymanie.
Przez wiele miesięcy dziennikarka wierzyła, że sama, bez mieszania w to sądu, uzgodni z byłym partnerem, Jackiem Kozińskim, termin wpłaty i wysokość alimentów. Nie rozwodzili się, bo nigdy nie byli małżeństwem - czytamy.
Ponadto stosunki Pani Lis i Kozińskiego są, delikatnie mówiąc, złe. Matka biznesmena mówi o matce swoich wnuków "ta pani", Hania natomiast otwarcie żaliła się gazetom, że jej córki nie otrzymują alimentów od ich ojca. Co zresztą nie jest prawdą - z naszego źródła wiemy, że Koziński wypłaca Hani co miesiąc aż 8 tysięcy złotych. Patrząc na swojego obecnego męża, Tomasza Lisa, który co miesiąc ma ogromne zobowiązania wobec swoich dzieci i Kingi, dziennikarka doszła jednak do wniosku, że zasługuje na więcej.
W sprawie nie o pieniądze chodzi, ale o konflikt między byłymi partnerami - pisze Rewia. Dla niego to element zemsty za upokorzenie, jakim był romans Hanny, a następnie jej ślub z Tomaszem Lisem. Dla niej - to duma.
Czy kobieta, która odbiła męża najlepszej przyjaciółce (na której ślubie była zresztą świadkową) powinna być aż tak honorowa? Przecież niczego jej nie brakuje, odbity mąż zarabia kilkaset tysięcy miesięcznie, Koziński też dobrze płaci... O co ta cała awantura?