Beata Kozidrak wiosną zeszłego roku przeprowadziła się do Warszawy. Oficjalnym powodem tej decyzji była chęć uzyskania swobody twórczej w pracach nad nową płytą. Z czasem wyszło jednak na jaw, że piosenkarka nie mogła znieść skłonności męża do innych kobiet oraz do alkoholu. Gdy po Lublinie zaczęła krążyć informacja, że zrobił dziecko ukraińskiej gosposi, Beata spakowała walizki i opuściła luksusową rezydencję pod Lublinem.
Początkowo pomieszkiwała u starszej córki na warszawskim Ursynowie. Gdy jednak odkryła uroki życia singielki, którego nigdy wcześniej nie zasmakowała, bo wyszła za mąż w klasie maturalnej, zdecydowała się na kupno własnego domu. Za 2 miliony kupiła wygodną willę pod Warszawą i zaczęła się w niej urządzać.
Na początku lipca rozwiodła się z niewiernym mężem, rezerwując sobie prawo do połowy majątku oraz nazwy zespołu Bajm i jego twórczości.
Te wszystkie stresy odbiły się na zdrowiu artystki. Kilka tygodni temu musiała odwołać spotkanie z fanami z powodu kłopotów kardiologicznych. Zamiast na promocję płyty, trafiła na ostry dyżur. Wtedy Kozidrak doszła do wniosku, że życie w Warszawie jest zbyt nerwowe, jak na jej zdrowie i coraz poważniej myśli o powrocie do Lublina.
Napotkani ludzie ekscytują się jej widokiem, co wprawia ją w zakłopotanie - ujawnia w Fakcie znajomy Beaty. W Lublinie wszyscy byli do niej przyzwyczajeni i akceptowali jej prywatność. W Warszawie nikomu do końca nie ufa, przez co czuje się samotna. Otacza się tylko współpracownikami, a prawdziwe przyjaźnie zostały w Lublinie.
_
_