Napaść na Kim Kardashian do której doszło tydzień temu wywołała dyskusję na temat tego, jak najpopularniejsza celebrytka świata dba o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny oraz czy chwalenie się bogactwem w mediach społecznościowych jest rozsądne. Sprawę skomentował nawet Karl Lagerfeld, który wyznał, że choć kradzież i sterroryzowanie amerykańskiej gwiazdy sprawia, że "Paryż wygląda źle", to Kardashian w zasadzie sama jest sobie winna…
Zobacz: Lagerfeld krytykuje Kardashian: "Nie możesz wystawiać na pokaz bogactwa, a potem się dziwić!"
Lawina spekulacji pojawiła się też w związku z finansowym aspektem całego zajścia. Kim została bowiem okradziona z biżuterii wartej miliony dolarów, co przecież - w sytuacji finansowej jej "zadłużonego" męża - nie mogło przejść bez echa.
Wartość skradzionych przedmiotów wyceniono jednak na mniej, niż podawano wcześniej. Całość warta miała być bowiem ok. 5,6 miliona dolarów.
Sprawa taka jak ta, opiewająca na wiele milionów dolarów, może być nieco skomplikowana - twierdzi rzeczoznawczyni dóbr luksusowych, Heather Perkins.
To, czy Kardashian otrzyma zwrot z ubezpieczenia zależy od wielu czynników, między innymi tego, na jaką kwotę Kim ubezpieczyła (o ile w ogóle to zrobiła) swoją biżuterię. Istnieją bowiem zapisy, według których tak drogą biżuterię należy na czas podróżowania przechowywać w specjalnie do tego przeznaczonym hotelowym sejfie - nie zaś tym, który znajduje się w pokoju.
Kanye mógł kupić pierścionek swojej żonie dzięki lukratywnemu kontraktowi z firmą Adidas. Podobno po jego wewnętrznej stronie wygrawerował nawet... nazwę marki.