Weronika Pazura znów wraca do tematu swojej pracy w nocnym klubie. Tym razem poprosiła Super Express o zamieszczenie korzystnego dla niej artykułu, w którym zapewnia, że nie rozbierała się za pieniądze:
Nie zaprzeczam, że tańczyłam w nocnym klubie, ale nie były to żadne erotyczne tańce, tylko występy grupy baletowej - mówi.
"Występy grupy baletowej"? Bardzo chcielibyśmy jej wierzyć. Tak pewnie się to oficjalnie nazywało (na umowie), ale jak wyglądało w praktyce? Przypomnijmy, jak mieszkańcy Trójmiasta wspominają słynny klub Amazonka (czy wyobrażacie sobie pokazy baletu w takim miejscu?):
Wnętrze tego lokalu to była sala z lustrami wokoł, a na środku srebrna rura do tańca. Tuż obok był bar z drinkami. Na pierwszym piętrze pokoje dla klientów - wspomina nasze źródło.
No właśnie - pokoje dla klientów. Z rozmów z byłymi koleżankami Weroniki wynikało, że był to nawet więcej niż klub ze striptizem:
Niektóre dziewczyny otwierały się w rozmowie i mówiły, że praca w klubie to taniec na sali a potem dziewczyny są wybierane przez klientów i idą z nimi do pokoi na górze w wiadomym celu.
Na parterze odbywały się pokazy striptizu a na piętrze znajdował się kameralny "dom rozkoszy" - wspomina inna informatorka. Dziesięć metrów od budynku znajduje się sklep, więc gdy wybierałam się po zakupy, natykałam się od czasu do czasu na długonogie lasencje kupujące artykuły pierwszej potrzeby (np. pończochy). Smaczku ś.p. "Amazonce" może dodawać to, że jej budynek stoi w miejscu gdzie w XVIII w. znajdował się cmentarz Gdańszczan zmarłych na cholerę i na podwórzu stoi wielki krzyż wraz z pamiątkowym nagrobkiem.