Kinga Rusin po rozwodzie z Tomaszem Lisem, który zostawił ją dla jej najlepszej przyjaciółki Hani, postanowiła rozpocząć nowe życie w Warszawie. Zresztą pozostanie w Konstancinie, gdzie właśnie wprowadzili się były mąż z nową żoną, wydało jej się zbyt niekomfortowe. Kinga długo nie mogła sprzedać domu, którego budowę i remont sama nadzorowała i w którym na podłodze opłakiwała smutny finał swojego małżeństwa.
Swój nowy, dwupoziomowy apartament na Mokotowie urządziła w zupełnie innym, nowoczesnym stylu. Była z niego tak dumna, że zaprosiła ekipę Vivy, żeby dokładnie obfotografowała całe mieszkanie, zwłaszcza łazienkę, z której przez szklaną szybę rozciąga się widok na salon.
Ostatnio jednak Kinia jeszcze bardziej niż dotąd wkręciła się w ekologię i uznała, że woli jednak mieszkać bliżej natury. W rozmowie z tygodnikiem Gwiazdy wyznaje, że rozważa ponowną przeprowadzkę. Zatęskniła bowiem za domem z ogrodem.
Największymi szczęściarzami są ci, którzy mają przydomowe ogródki. Szczerze im zazdroszczę. Też chciałabym mieć takie miejsce. Nie dość, że ci ludzie mają jedzenie tanio, to jeszcze wiedzą, co mają na talerzu - tłumaczy w wywiadzie. Półtora roku temu robiłam reportaż z okazji 60. urodzin Czesława Langa. On stał się moim guru żywieniowym. Wszystkie rzeczy, które je, rosną w jego gospodarstwie na jego własnej ziemi. Warzywa ze swojego ogródka trzyma w ziemiankach, których jest kilka. Oglądanie tego było niesamowite.
To świetny sposób, by w zimie mieć świeże produkty. Mam dużą siłę perswazji. Nie przypominam sobie, by u mnie w domu był bunt z tego powodu, że nie ma w lodówce czegoś, co jest u kogo innego. Moje dzieci są wręcz dumne, że podchodzi się u nas do jedzenia w sposób rewolucyjny. Nawet strofują swoje koleżanki i kolegów! Widzą po sobie, że jak dobrze jedzą, to dobrze się czują. Jeżeli poznamy, co można jeść, a czego nie, to w przypadku chorób tarczycy jakość naszego życia się znacznie poprawi. Jestem tego najlepszym przykładem. Oczywiście trzeba też pamiętać o lekarstwach, ale ekologia ratuje nam życie.
_
_