Justyna Steczkowska należy do najbardziej pechowych kierowców w polskim show biznesie. Ma na koncie wiele wykroczeń drogowych - zdarzało jej się zajeżdżać drogę tramwajom, wymuszać pierwszeństwo i parkować w niedozwolonych miejscach. Doszło nawet do tego, że polski sprzedawca Citroena uznał, że jako ambasadorka marki przynosi więcej szkody niż pożytku, podziękował jej za współpracę i odebrał prawo do darmowych samochodów. Mąż piosenkarki, Maciej Myszkowski, zaniepokojony jej przygodami na drodze, nalegał, by zrezygnowała z prowadzenia samochodu i jeździła tylko jako pasażer.
Funkcji kierowcy podjął się menedżer piosenkarki, Łukasz Wojtanowski. Niestety, szybko okazało się, że również on nie jest zwolennikiem bezpiecznej jazdy.
W lipcu tego roku spowodował wypadek, zajeżdżając drogę fiatowi seicento, który wraz z trojgiem pasażerów wylądował w rowie. Kierujący lexusem agent Steczkowskiej bagatelizował sprawę, przekonując, że skoro nikomu nic się nie stało, to nie ma o czym mówić. Zapewnił także, że oczywiście posiada prawo jazdy, tylko akurat nie miał go przy sobie. Okazało się, że do nie do końca prawda. Jak wyjaśniła policja, Wojtanowski ma zatrzymane prawo jazdy decyzją administracyjną i wsiadając do samochodu musiał mieć świadomość, że nie ma prawa tego robić.
Menedżer Justyny nie tylko się tym nie przejął, ale… dalej prowadzi auto. Twierdzi, że ma własne zdanie na temat przepisów drogowych. Steczkowska najwyraźniej je podziela, bo dalej chętnie jeździ z nim jako pasażer.
Dopóki nie będzie sprawy i sąd tego nie wyjaśni, to nie będziemy wiedzieć, czy mogę kierować, czy nie - wyjaśnia beztrosko Wojtanowski w rozmowie z Faktem. Ja mam na ten temat swoje zdanie. każdy interpretuje przepisy na swój sposób.
Za prowadzenie samochodu w sytuacji, gdy prawo jazdy zostało zatrzymane decyzją administracyjną kierowcy grozi kara ograniczenia lub pozbawienia wolności do dwóch lat, kara grzywny, a także orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów.