Amy Winehouse nie nagra piosenki do najnowszego filmu o agencie 007. Menedżer gwiazdy Mark Ronson uznał, że nie kontrolująca swojego zachowania piosenkarka nie może brać udziału w tak poważnym projekcie. Nieustannie pijana i naćpana Winehouse nie potrafi skupić się na pracy. Zdenerwowany nieodpowiedzialny zachowaniem piosenkarki Ronson wyrzucił ją ze studia nagraniowego i kazał wrócić, "jak poukłada swoje życie na nowo".
Decyzja o rezygnacji z lukratywnego kontraktu, na motyw przewodni do filmu z Jamesem Bondem, wywołał poważny konflikt pomiędzy Amy a Markiem.
Rozpoczęliśmy pracę nad piosenką, ale szybko okazało się, że nigdy nie ukończymy tego projektu. Amy nie przychodziła na próby, a kiedy się już pojawiała, była niezdolna do pracy. Jestem przekonany, że ona nie jest jeszcze gotowa do powrotu na scenę - stwierdził w oficjalnym oświadczeniu Ronson.
Amy wiele zawdzięcza swojemu menedżerowi, który zawsze miał na nią dobry wpływ i to on jest twórcą spektakularnego sukces albumu Back to Black. Jednak tę długoletnia przyjaźń może się wkrótce zakończyć. Winehouse wpadła w szał, kiedy Mark otwarcie opowiedział o jej problemach. Kryzys w życiu gwiazdy poważnie odbija się nie tylko na jej zdrowiu, ale sprawia, że piosenkarka straciła chęć do tworzenia muzyki. Do tej poty ćpająca i pijąca Amy miała przynajmniej muzykę jako odskocznię. Teraz pozostały jej tylko narkotyki.