Konflikt między Dodą i Agnieszką, wówczas jeszcze Szulim, ciągnie się od ponad trzech lat. Zdaniem Rabczewskiej, rozpoczęła go Agnieszka, wyśmiewając w swoim programie Na językach ojca Dody, którego nieślubna córka żyje wraz z matką z skrajnej biedzie. Dziewczyna żaliła się, że zimą nie mają nawet z czego zapłacić za ogrzewanie. Doda wyjaśniła wtedy beztrosko, że była kochanka ojca sama jest sobie winna, bo powinna była pomyśleć o konsekwencjach zanim "rozłożyła nogi". Nie wspomniała, co jej tata robił między tymi nogami:
Uznała także, że nagłośnienie przez Szulim krępującej tajemnicy rodzinnej, pogorszyło stan zdrowia Wandy Rabczewskiej, do tego stopnia, że jej mama zachorowała na raka... Piosenkarka postanowiła dać prezenterce do zrozumienia, co o tym myśli. Do konfrontacji doszło w chorzowskiej toalecie.
Szulim twierdzi, że Doda rzuciła się na nią z pięściami i dotkliwie ją pobiła. Rabczewska zaś utrzymuje, że rzuciła się tylko z pistolecikiem na wodę, zaś to Agnieszka miała przy sobie pejcz, którym zaczęła ją okładać. Sąd Apelacyjny, po trwającym dwa i pół roku gromadzeniu dowodów uznał, że jedyną stratą był… złamany paznokieć. Sędzia doszedł do wniosku, że to jednak za mało, by podtrzymać wyrok sądu pierwszej instancji, skazujący Dorotę na prace społeczne. Rabczewska uznała wyrok za sprawiedliwy i zapowiedziała, że jeszcze się na Agnieszce odegra.
Rzeczywiście, jak donosi Super Express, przygotowuje przeciwko niej pozew o zniesławienie. Domaga się... miliona złotych zadośćuczynienia. Myślicie, że celebrytka będzie musiała zapłacić za popsucie jej kariery?