Ewa Minge nie cierpi krytykującego ją Tomka Jacykowa i przestała się z tym wreszcie kryć. To miła odmiana. Jak dotąd wszystkie polskie "gwiazdy" podlizują mu się i posłusznie merdają przy nim ogonkiem.
Jak mam się liczyć z kimś, kto publicznie mówi, kto go posuwa, albo przez kogo jest posuwany? - wybuchła Ewa Minge w programie Czarno na białym. Uważam, że niemoralne jest gdy ocenia on jakichś Bogu ducha winnych przechodniów, którzy mają przecież prawo nie interesować się modą. Kto to w ogóle jest? *Na okładce jakiejś gazety występuje niemal nago z jakimś białym płynem na klatce piersiowej. *To obrzydliwe. Bałabym się, gdyby moje dziecko jechało z tym panem jednym środkiem lokomocji.
Jacyków wybuchł po wysłuchaniu tej opinii. Ta pani nie jest projektantką mody. Moim zdaniem, powinna się leczyć - rzucił nerwowo.
Ok, Minge jest może "polskim Michaelem Jacksonem", ale stoi jednak o poziom wyżej od Tomka Jacykowa. Jej opinia jest naszym zdaniem w pełni usprawiedliwiona. Zgadzamy się, że obecność Jacykowa w mediach poniża wszystkich polskich homoseksualistów i sprzyja homofobii. Tak jakby komuś zależało, żeby gej kojarzył się wszystkim z czymś obrzydliwym i brudnym.