Najnowszy odcinek najmocniej promowanego przez TVN programu Azja Express rozpoczął się na mecie poprzedniego, w Thakhek. Uczestnicy mieli do pokonania 75 kilometrów do Kangkabao. Po drodze musieli wypełnić misję. Polegała ona na poznaniu codziennych obyczajów Laotańczyków i wykonaniu listy zadań, na której znalazły się leżenie w hamaku, odwiedzenie salonu fryzjerskiego, jazda ciągnikiem, pełnienie obowiązków kelnera w restauracji oraz wymienianie się spodniami z miejscowymi. To ostatnie wyzwanie spowodowało wiele problemów.
Leszek ma moje spodnie - zauważył ponuro Pascal, siedząc już na pace ciężarówki.
Iza też miała swój kłopot.
Nie mam majtek dzisiaj - zwierzyła się Leszkowi.
Michał Żurawski był w wyjątkowo kiepskim humorze, zwłaszcza że zaczął padać ulewny deszcz, a pierwszy zagadnięty Laotańczyk odrzucił propozycję wymienienia się spodniami.
Ni chuja nie mam pojęcia, gdzie my jesteśmy, co on mi w ogóle powiedział - narzekał aktor. Ten dzień był najgorszy ze wszystkich. Nic mi się nie chce, nie chce mi się jeść, nie chce mi się szukać noclegu. Jesteśmy mniej więcej w połowie odcinków, więc zaczyna się mega zmęczenie. Ciekawe, co będzie dalej. Po prostu prze..., prze..., jak to się mówi? A, przejebane.
W tym czasie Renulka i Weronika pławiły się luksusach, które zapewnił im wywalczony w poprzednim odcinku immunitet.
Myślę, że należy uczcić ten posiłek modlitwą - rozpoczęła Renata przy zastawionym potrawami stoliku.
Ja jestem niewierząca - wyznała Weronika.
Nie wiesz, o jaką modlitwę chodzi. Oby nam szło tak dobrze, jak do tej pory, obyś była ciągle taką rakietą - powiedziała Kaczoruk. Już zapomniałam, jak może być miło i smacznie.
W międzyczasie Agnieszka i Maria trafiły na kierowcę mówiącego po polsku. Okazało się, że Laotańczyk ukończył studia w Lublinie.
Normalnie zwariowałyśmy - zwierzyła się Włodarczyk. Siedzimy w samochodzie w Laosie i rozmawiamy z kierowcą po polsku.
Do odcinka kontrolnego dotarły jednocześnie trzy pary. Morderczy sprint na dystansie 200 metrów rozegrał się między Agnieszką i Marią, Hanią i Łukaszem oraz Pascalem i Pawłem, którzy ostatecznie wygrali prawo walki o amulet.
Pozostałe pary mogły rozpocząć poszukiwanie noclegu. Hanna i Łukasz zdecydowali się spać w pierwszym napotkanym domu, bez łóżek, prysznica i wentylacji.
Nasze potrzeby są bardzo niewygórowane w tej chwili - wyznała Lisica. Gdyby nas położyli w stodole czy schowku na szczotki, to też dalibyśmy radę. Dla nas to jest super lokalizacja, świetne miejsce. Zamiast prysznica jest rura w ścianie, ale przynajmniej nie trzeba wychodzić na zewnątrz. Super wypas. Ja myślę, że jak wrócimy do Warszawy, to nie będziemy mogli się odnaleźć. Jest mega ciężko, ale chcemy tu zostać jak najdłużej. Nie chodzi o wygraną, ale tu jest tak cudownie, tacy cudowni ludzie. Pewnie byśmy zostali w tamtym domu, ale Agnieszka i Maria wyciągnęły nas stamtąd.
Włodarczyk i Konarowska nie ukrywały zaskoczenia przystosowaniem Lisicy i Jemioła do trudnych warunków.
Myślałyśmy, że znaleźli jakieś luksusy - skomentowała Agnieszka. To w jakich warunkach oni spali do tej pory, skoro dla nich jest to luksus?
Ostatecznie całą czwórką znaleźli znacznie bardziej wygodny nocleg, z klimatyzacją, prysznicem i prawdziwymi łóżkami. Niestety następnego dnia Łukasz obudził się z gorączką. Mimo to nie tracił entuzjazmu.
Dzisiejszy dzień zaczął nam się super, te dwa immunitety wybiły nas z rytmu, ale znów wróciliśmy do formy i jest taka fajna energia dzisiaj - zwierzył się Hani.
Walka o amulet rozegrała się między Renatą i Weroniką oraz Pawłem i Pascalem. Polegała ona na filetowaniu ryb na czas. Na szczęście Kaczoruk poprzedniego dnia przeszła trening pod okiem doświadczonego rybaka, podczas którego skaleczyła się w palec. Nie zapewniło jej to jednak przewagi nad doświadczonym kucharzem i rywalizację wygrali ostatecznie Pascal i Paweł.
Oczywiście kroiłam kiedyś rybę na kawałki, ale nigdy wcześniej nie wyciągałam z niej wnętrzności - zwierzyła się Renulka.
Kolejny etap, liczący 240 kilometrów, prowadził do Naphong. Jako pierwsi na miejsce dotarli Pascal i Paweł i to im przypadł obowiązek podjęcia decyzji, jaką ilość butelek miejscowej whisky Lao Lao mają wyprodukować pozostałe pary. Największą liczbę 15 butelek przyznali Łukaszowi i Hani, którzy ich zdaniem, byli najmocniejsi z całej stawki i na pewno sobie poradzą. Nie wiedzieli wtedy o problemach zdrowotnych Łukasza. Jemioł, który dotarł na miejsce tuż za nimi, nie dał poznać po sobie, że ma prawie 40 stopni gorączki.
Zobacz, jacy oni są okropni - powiedział tylko do Hani. Zapamiętamy to sobie. No, konkurencję chcą wykosić, normalne.
Zadanie wyprodukowania alkoholu, chociaż przypadło im tylko pięć butelek, okazało się bardzo trudne dla Michała i Ludwika.
My od kilku lat nie tykamy alkoholu - wyznał Żurawski. Ja od prawie trzech lat. Miała na to wpływ moja żona i moja rodzina. Gdyby ten program był kręcony parę lat temu, to miałbym piersiówkę w kieszeni. Wszyscy mieli tego dosyć i nawet nie ja, ale moja żona wyciągnęła mnie z tego.
Na metę odcinka w świątyni w Paxe jako pierwsi przybyli Pascal i Paweł, a krótko po nich Agnieszka i Maria, czyli dwie pary, które miały do wyprodukowania i rozlania po jednej butelce whisky.
Tymczasem Hania i Łukasz powoli godzili się z myślą, że nie uda im się rozdać piętnastu butelek alkoholu przypadkowym przechodniom.
Zadanie jest nie do wykonania - orzekła Lisica. Patrzyłam na Łukasza, który słabł mi w oczach. Prosimy o wsparcie lekarza i w wielkim stylu odchodzimy.
Łukasz nie zamierzał się z nią kłócić.
Organizm uznał, że już koniec tej zabawy, bo zaczyna robić się niebezpiecznie - skomentował. Mam nadzieję, że wygrana będzie komuś smakowała. My tu nie gramy o złote gacie. Wielokrotnie wszyscy mówili, że dojdziemy do finału. Trudno, ominie nas kawałek przygody, ale odchodzimy z Hanią.
Agnieszka Szulim poinformowała pozostałych uczestników, że Łukasz został zabrany do szpitala z podejrzeniem malarii. Na koniec Leszek Stanek jeszcze dobił pełnego wyrzutów sumienia Pascala.
I tak nie mieli szans z piętnastoma butelkami - zauważył. Zatrzymaliśmy się przy nich, chcieliśmy pomóc, ale oni już się poddali.
Hanna, żegnając się z uczestnikami, rozdała pośród nich zdobyte wraz z Łukaszem amulety o łącznej wartości 20 tysięcy złotych.
Przypadły one Leszkowi i Izie, Agnieszce i Marii oraz Renacie i Weronice.
A chłopaki jakoś sobie poradzą - dodała, nie bez satysfakcji, pod adresem Pascala.