Spokojnym i starannie zaplanowanym medialnie życiem rodziny Kardashianów wstrząsnęło wydarzenie, do którego doszło na początku października. Największa gwiazda celebryckiego klanu, Kim, została napadnięta w paryskim apartamencie, podczas gdy jej siostry bawiły się w klubie, a mąż grał koncert. Złodzieje nie zrobili jej krzywdy, ale wynieśli biżuterię, której łączną wartość wyceniono na prawie 6 milionów dolarów.
Kim, która przeżyła traumę, od miesiąca milczy i nie udziela wywiadów. Robią to jednak za nią tak zwane "osoby z otoczenia", w tym - ostatnio - concierge, który pracował feralnego dnia w hotelu.
Mężczyzna, który podczas wywiadu dla Entertainment Tonight przedstawił się jedynie imieniem Abdulrahman twierdzi, że Kardashian błędnie zinterpretowała oczekiwania złodziei. Według niego włamywacze mieli żądać pieniędzy, nie zaś krzyczeć o pierścionku, jak twierdzi Kim.
Abdulrahman, który również padł ofiarą napaści (złodzieje skuli go kajdankami i zmusili do przejścia na piętro, na którym mieszkała Kardashian), wyznał, że gdy wszedł do jej sypialni, Kim leżała na łóżku.
Przez pierwsze sekundy nie wiedziała, co się dzieje - oni byli ubrani w policyjne uniformy. Jeden z nich, gdy Kim chciała mu oddać swoje telefony, zaczął mówić po francusku, że nie chce telefonów, tylko pieniędzy. Kim nie zna jednak francuskiego, a włamywacze nie znali angielskiego. Była więc przekonana, że chodzi im o pierścionek. Wysunęła rękę, na której nie było pierścionka. Pierścionek leżał na stoliku obok. Jeden z nich schował go do kieszeni, pytając dalej, gdzie są pieniądze. Oni nie przyszli po biżuterię, przyszli po pieniądze.
Z opowieści mężczyzny wynika, że złodzieje mogli nie wiedzieć, ile wart był pierścionek, zaś wystraszona, nie znająca języka francuskiego Kim, źle zrozumiała ich oczekiwania.
To kolejny trop w sprawie, w której zeznania celebrytki mijają się z pozostałymi śladami.
Zobacz:Kim Kardashian ZMYŚLIŁA HISTORIĘ O NAPADZIE?! Policyjne nagranie pokazuje inną wersję wydarzeń!