Marina Łuczenko nie gwiazdorzy. Jada najtańsze kanapki w przejściu podziemnym. To dowód na to jak, wbrew pozorom, występy w telewizji mało zmieniają w życiu ludzi.
Nasz informator spotkał Marinę pod Oscarem w centrum Warszawy. Zwróćcie uwagę, że wydłuża sobie optycznie nogi butami na wysokim obcasie.
"Jedną ciabatę poproszę. Z szynką i pieczarkami. Tylko bez cebuli, bo będę się zaraz całować z Łozowskim."
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.