Projektanci Balenciagi robią wszystko, by o ich marce nie było cicho ani przez chwilę. Niemałą rolę w jej strategiach marketingowych odgrywają celebryci i celebrytki. Przypomnijmy: najbardziej rozpoznawalnym chyba fanem luksusowego domu mody byłby Kanye West, który do projektów z jej logo lubi nosić choćby worki zakrywające głowę. Słabość do oryginalnych stylizacji Balenciagi podzielały też odpowiednio jego partnerki - by przywołać choćby dementorską stylizację Kim Kardashian z zeszłorocznej MET Gali, którą jej ówczesny mąż zaprojektował sam we współpracy z dyrektorem kreatywnym marki, Demną Gvasalią, czy równie demoniczną stylizację podduszanej ręką Julii Fox z tegorocznych Oscarów.
Ach, i zapomnielibyśmy o obklejonej taśmą z logo Balenciagi Kim, która ledwo stawiała kroki podczas paryskiego Tygodnia Mody.
Teraz głośno zrobiło się wokół najnowszej kolekcji trampek, którą właśnie pochwaliła się Balenciaga. Przede wszystkim dlatego, że luksusowy dom mody zaproponował swoim klientom... trampki, które wyglądają, jakby były zniszczone. Cena takich "znoszonych" (choć nowych) trampek to 1450 euro, czyli prawie 7000 złotych. W limitowanej linii znajdzie się jedynie 100 takich par.
Trampki już robią karierę w social mediach, a w dyskusji zabrała głos też Paulina Krupińska. Polska miss na Instagramie dodała fotografie kolekcji, pisząc:
Na serio uważam, że to przegięcie. Ale może ktoś da mi konkretny argument, że warto wydać prawie 7 tysięcy na trampki, które wyglądają jak ze śmietnika.
Podzielacie jej zdanie?