Barbara Białowąs kilka lat temu wyreżyserowała film Big Love, o którym było głośno nie za sprawą jego walorów artystycznych, lecz ze względu na dyskusję z krytykiem Filmwebu, w którą wdała się reżyserka.
Białowąs zapewniała wtedy, że krytyka jej obrazu jest nierzetelna i niekompetentna, co zresztą nieudolnie próbowała udowodnić. Przepychanka słowna wyszła raczej groteskowo, a nagranie z "konfrontacji" stało się hitem Internetu.
Po tym incydencie Białowąs zniknęła ze świata filmowego, żeby powrócić ze znacznie bardziej kontrowersyjnym obrazem - 365 dni.
Zobacz: Jakub Żulczyk ciepło o ekranizacji "365 dni": "Szkodliwe kino i nienawistna fantazja o gwałcie"
W rozmowie z Michałem Dziedzicem reżyserka zdradziła, jak teraz radzi sobie z krytyką.
Może pan wie coś więcej, ja nic o tym nie wiem - odparła na pytanie o opinię, jaką na temat 365 dni wydała już podobno część branży. W gruncie rzeczy, myślenie o tym, jakie będą recenzje, nie spędzało nam snu z powiek, dlatego, że byliśmy zapracowani.
Zapytana o to, czy czuje zadowolenie i dumę ze swojego projektu, towarzyszące chyba każdemu twórcy, Białowąs nie była w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Ciężko jest się zdystansować do własnego filmu, ze względu na to, że się pamięta emocje, wspomnienia z planu, relacje międzyludzkie, które się zawiera. Tworzy się bliskość, stajemy się rodziną. Jak ja oglądam jakąś scenę, to też pamiętam cały backstage... - odpowiedziała zawile reżyserka.
Myślicie, że wyciągnęła lekcję z ostatniej wpadki i tym razem nie zamierza wdawać się w polemikę na temat swoich dzieł?
Zobaczcie całą wypowiedź Barbary Białowąs: