Nie da się ukryć, że zajście w ciążę okazało się dla kariery Barbary Kurdej-Szatan strzałem w dziesiątkę. "Błogosławiony" stan zapewnił celebrytce nieustającą uwagę rodzimych mediów, a przedsiębiorcza Basia tylko podgrzewała zainteresowanie wokół siebie kolejnymi postami na Instagramie, które jasno wskazywały, że po porodzie aktorka zasili szeregi znanych ekspertek w dziedzinie parentingu.
Choć jakiś czas temu aktorka zachęcała do odwiedzania sal kinowych mimo pandemii koronawirusa, sama z wyprawieniem chrzcin Heniowi woli się wstrzymać.
Trudne okoliczności nie przeszkadzały celebrytce pojawiać się na eventach, których 35-latce udało się zaliczyć kilka, będąc jeszcze w zaawansowanej ciąży. Okazuje się, że dość "luźne" podejście do rozprzestrzeniającego się śmiercionośnego patogenu mogło się skończyć dla Kurdej-Szatan tragicznie. W niedawnym wywiadzie udzielonym Vivie! Barbara wyjawiła, że przed przyjściem Henryka na świat wykryto u niej obecność wirusa, co, jak łatwo się domyślić, kosztowało ją wiele stresu.
W ogóle dla wszystkich ten czas był i jest nadal bardzo trudny - zaczęła aktorka. A ja w czasie pandemii byłam w ciąży i przechodziłam COVID-19. To było dla mnie ogromnie stresujące. Na szczęście okazało się, że Henio był bezpieczny. Urodził się całkowicie zdrowy. I wstrzeliliśmy się w ten moment, że Rafał mógł przy mnie być podczas porodu.
W dalszej części rozmowy gwiazda M jak Miłość zapewniła, że bardzo na siebie uważała, jednak mimo zachowania "wszelkich środków ostrożności" nie udało jej się uchronić przed zakażeniem.
Przez pewien czas byliśmy zamknięci na wsi u moich rodziców, potem długo w domu. Następnie, gdy można już było wychodzić, to i my z tego korzystaliśmy, bo byliśmy stęsknieni towarzystwa przyjaciół, wyjścia na miasto, do restauracji... Ale byliśmy ostrożni! - podkreśliła z kolei w wywiadzie wideo z portalem Viva.pl.
Myślicie, że w przyszłości Kurdej-Szatan będzie ostrożniejsza?