Barbara Kurdej-Szatan nie raz przekonała się na własnej skórze, jak bolesne i różne formy może przybierać hejt. Gwiazda doświadczyła największej krytyki przy okazji jej wulgarnego wpisu dot. Straży Granicznej. Co prawda wiele razy przepraszała już za post, ale konsekwencje ciągnęły się za nią bardzo długo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Barbara Kurdej-Szatan o hejcie
W rozmowie z "Faktem" aktorka raz jeszcze poruszyła temat hejtu. Jak przyznała, jest to nieodłączna część bycia osobą publiczną. Problem w tym, że nie każdy jest na to tak samo odporny. Kurdej-Szatan przyznała, że ją też dotknął hejt, który był "bardzo groźny i przez który się bała".
Myślą, że w internecie można wszystko i że mogą sobie pozwolić na wszystko i że są anonimowi, a nie są anonimowi, tylko że jeżeli ktoś wysyła takie okrutne wiadomości czy nawet groźby śmierci, to ta druga osoba, która je otrzymuje, musiałaby się zawziąć i iść z tym na prokuraturę czy na policję [...] Nie każdemu się chce. Niektórzy to po prostu olewają - komentowała.
Policja wyśmiała Barbarę Kurdej-Szatan
Prawie 10 lat temu Kurdej-Szatan zdecydowała się zgłosić niepokojącą sytuację na policję. Nie był to co prawda typowy hejt, ale jej osobiste granice zostały mocno naruszone. I to przez nieznanego jej internautę.
Pamiętam, jak lata temu powstał jakiś profil na Instagramie, gdzie ktoś podszywał się za mnie i wrzucał zdjęcia mojej córki, która była malutka. Wtedy nigdzie nie było zdjęć mojej córki. Były tylko na moim prywatnym Facebooku i ten ktoś w jakiś sposób się podpiął i jakoś dotarł do tych zdjęć. Zaczął je wrzucać i pisać, że to moja córeczka. Jakaś psychoza totalna! - wspominała.
Niestety aktorka nie wspomina najlepiej zgłoszenia sprawy funkcjonariuszom.
Poszłam na policję i policjanci mnie trochę wyśmiali. Czułam się totalnie zlekceważona i w ogóle nie podeszli do tego poważnie. Myślę, że minęło z 8 czy nawet 9 lat. Teraz to podejście się zmieniło i bardzo się cieszę, że już się poważniej podchodzi do takich rzeczy w internecie - podsumowała.