Ostatnio w mediach szerokim echem odbiła się relacja pewnej tiktokerki z wizyty w restauracji zwyciężczyni pierwszej edycji "MasterChefa" Barbary Ritz. Agata Testuje zamówiła w gdańskim lokalu lunch, który według niej był "obrzydliwie słony". Dodatkowo przed wejściem ponoć poinformowano ją, by dobrze przemyślała zamówienie, gdyż w przypadku rezygnacji będzie musiała zapłacić 50 złotych za dezynfekcję stolika.
Przypomnijmy: Tiktokerka miażdży restaurację zwyciężczyni "MasterChefa"! Kazano jej zapłacić 50 (!) złotych za... dezynfekcję
We wtorek Barbara Ritz postanowiła odnieść się do zarzutów tiktokerki. Zwyciężczyni "MasterChefa" zamieściła na Facebooku obszerne oświadczenie, w którym zapewniła, że informacja o opłacie za dezynfekcję jest wyssana z palca. Ritz przyznała, iż kelnerzy faktycznie proszą o zapoznanie się z menu przed zajęciem miejsca przy stoliku, dzieje się tak jednak jedynie ze względów higienicznych.
Stwierdzenie, że jeżeli nie zamówi się niczego w naszej restauracji, za dezynfekcję trzeba będzie zapłacić 50 zł, jest po prostu nieprawdziwe, jest wręcz oszczerstwem (...). Kładziemy duży nacisk na komfort naszych Gości i higienę, więc po każdej wizycie automatycznie stoliki są dezynfekowane i na nowo nakrywane, nawet jeżeli Goście nie zdecydowali się na posiłek (...). Aby chronić wszystkich Gości, nasi kelnerzy proszą o zapoznanie się z menu po wejściu do restauracji, zanim zajmą miejsce przy nakrytych stołach. Nigdy nie zażądano od Gościa zryczałtowanej opłaty za sprzątanie stołu w celu dezynfekcji - czytamy w oświadczeniu Ritz.
Ritz wyjaśniła także, dlaczego w jej restauracji osoby niebędące gośćmi lokalu muszą zapłacić 50 złotych za skorzystanie z toalety. Kucharka przyznała, iż spotkała się z wieloma skrajnymi zachowaniami osób "z zewnątrz", dlatego też postanowiła wprowadzić opłatę za sprzątanie w przypadku "niezgodnego z prawem" korzystania z restauracyjnego WC.
Zobacz również: Restauracja MIAŻDŻY Muchę za fochy nad ostrygami: "Kelnerowi mówiła, że wszystko smakuje. Oczywiście POPROSIŁA O FAKTURĘ"
(...) Decyzja ta opierała się na ogromnej ilości skrajnie negatywnych doświadczeń: odwiedzający toaletę z ulicy wielokrotnie opuszczali toalety wybrudzone kałem (muszla, deska sedesowa, podłoga, nawet majtki wysmarowane ekskrementami w koszu czy też pełne pieluchy na przewijaku dla niemowląt), regularnie kradły artykuły higieniczne dostarczane naszym Gościom (podpaski, tampony, krem do rąk, chusteczki nawilżane, a nawet dozowniki do mydła, czy też płynu do dezynfekcji) - wspominała Ritz.
Ritz podkreśliła, iż w szczególnych przypadkach pozwala korzystać z toalety osobom niebędącym gośćmi jej lokalu (dzieciom, kobietom w ciąży czy osobom niepełnosprawnym) i jak dotąd nikt nie musiał zapłacić 50 złotych za ten "przywilej". Pozostałych zainteresowanych odsyła jednak do oddalonej o zaledwie 20 m toalety publicznej.
Opłata za sprzątanie za nieuprawnione korzystanie z toalety ma przede wszystkim charakter odstraszający, ponieważ chcemy zaoszczędzić naszym Gościom opisanych powyżej incydentów. Do tej pory opłata nie została pobrana w żadnym przypadku (...) - wyjaśniła.
Basia Ritz nie zapomniała także odnieść się do zarzutu tiktokerki o "obrzydliwie słonym lunchu". Jak podkreśliła, do tej pory nie spotkała się ze zażaleniami na zamówione przez influencerkę danie. Zapewniła jednak, iż rozumie, że klienci mogą reagować na niektóre smaki "z większą wrażliwością" - dlatego też chciałaby, by o wszelkich niedogodnościach obsługę informowano nieco wcześniej, niż po zjedzeniu całego dania.
(...) Ważne jest dla nas, aby niezwłocznie informowano obsługę o ewentualnych reklamacjach, abyśmy mogli natychmiast zareagować i np. zaproponować inne danie. W tym przypadku tiktokerka zwróciła uwagę kelnerowi na dla niej zbyt słony smak dopiero po tym, jak całkowicie skonsumowała posiłek i kelner uprzątnął pusty talerz. Ponieważ jednak chcieliśmy w jakiś sposób zareagować na niespełnione oczekiwania, w ramach rekompensaty napoje zostały usunięte z rachunku - zapewniła Ritz.
Zwyciężczyni "MasterChefa" nie ukrywała, że nagranie tiktokerki rzuciło się cieniem na jej reputację. Jak stwierdziła, w związku z tym rozważa nawet podjęcie kroków prawnych.
(...) Relacja tiktokerki zapoczątkowała ogromną falę nienawiści i na nasz temat wciąż pojawia się mnóstwo fałszywych recenzji napisanych przez osoby, które nigdy nie odwiedziły naszej restauracji (...) Na podstawie błędnych informacji została skonstruowana historia, która miała na celu przyciągnięcie uwagi i zyskanie większego jeszcze rozgłosu, co najwyraźniej się udało. Z powodu fałszywych zarzutów i zniesławienia, zastanawiam się nad podjęciem kroków prawnych - zakończyła oświadczenie Ritz.
Zobaczcie całe oświadczenie Basi Ritz.
A jeśli chcecie się dowiedzieć na przykład tego, dlaczego niektóre gwiazdy nie chcą z nami rozmawiać, zapraszamy do odsłuchania nowego odcinka Pudelek Podcast!