Bartłomiej Misiewicz swego czasu zrobił jedną z najszybszych i najbardziej niespodziewanych karier w polskiej polityce. Niemal z dnia na dzień stał się ulubieńcem ministra obrony i rzecznikiem MON oraz członkiem rady nadzorczej spółki Energa Ciepło Ostrołęka i Polskiej Grupy Zbrojeniowej, choć nie miał do tego żadnych kwalifikacji.
Misiewicz szybko zachłysnął się nowymi przywilejami, z których korzystał z rozmachem, np. podjeżdżając rządową limuzyną pod burger bary czy kluby, gdzie stawiał drogi alkohol nowo poznanym ludziom oraz obiecywał stanowiska nieznajomym z palarni.
Przypomnijmy: Misiewicz balował w Białymstoku: "Z kieszeni WYCIĄGAŁ SETKĘ ZA SETKĄ, straszna wiocha…"
W końcu jednak dobra passa "Misia" skończyła się. W styczniu zeszłego roku Bartłomiej został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne pod zarzutem malwersacji finansowych i łapówkarstwa. Protegowany Antoniego Macierewicza spędził pięć miesięcy w areszcie, który opuścił za kaucją. Po wyjściu zapowiedział, że udowodni swoją niewinność w sądzie.
Od tamtej pory Bartłomiej zdążył się ożenić i założyć firmę zajmującą się drukiem 3D. Aktualnie pomaga służbie zdrowia w walce z koronawirusem.
Przyłączyliśmy się do ogólnopolskiej inicjatywy #drukarzedlaszpitali, w ramach której bezpłatnie drukujemy w naszej pracowni przyłbice dla lekarzy. Wspieramy tę inicjatywę również prywatnie - chwali się w Super Expressie.
Misiewicz zamierza też wspomóc medyków, produkując preparaty odkażające i środki ochrony osobistej. "Misio" zapewnia, że nie żałuje zerwania z polityką.
Z perspektywy czasu cieszę się bardzo, że mnie z tej polityki wyrzucono, bo pewnie nigdy nie odkryłbym takich szerokich możliwości do własnego rozwoju - przekonuje, dodając, że polityka to dla niego "zamknięty etap".
Myślicie, że zrobi karierę jako biznesmen ?