Choć od momentu zatrzymania Beaty K., która w stanie upojenia alkoholowego wsiadła za kierownicę i salolem pędziła przez ulice Mokotowa, minął prawie tydzień, medialny szum wokół artystki nie cichnie. Za ocenianie zachowania liderki znanej grupy muzycznej biorą się nie tylko internauci, ale również znane osobistości branży rozrywkowej, które próbują bronić winowajczyni.
Pomimo starań "adwokatów diabła" Beata K. nie ma co liczyć na szybki powrót na szczyt w świecie muzyki oraz mediów. Odcięcie się od niej znanej marką napojów, którą reklamowała, to pierwsza, ale nie jedyna zła wróżba dla jej kariery. Według ekspertów, jest to dopiero początek kłopotów finansowych, z którymi będzie musiała się zmierzyć artystka.
Na razie na kontrakty reklamowe nie ma co liczyć. A jeśli chce znów występować, na pewno będzie musiała zejść ze stawki koncertowej. Popyt na nią przez najbliższe miesiące będzie słaby - ujawnił medioznawca w rozmowie z portalem "Super Express".
Beata K. przed pijackim wybrykiem cieszyła się ogromnym powodzeniem organizatorów wydarzeń muzycznych. Za jeden koncert otrzymywała 60 tysięcy złotych, natomiast same kontrakty reklamowe przynosiły jej zysk pół miliona złotych.
Ekspertowi zadano pytanie, w jaki sposób liderka jednego z najpopularniejszych polskich zespołów może wrócić do łask mediów oraz fanów.
Przepraszać, przepraszać i jeszcze raz przepraszać. Cała reszta to już zmniejszanie strat. Ale nawróceni grzesznicy cieszą się sympatią, więc Beata ma szansę odzyskać przychylność ludzi - odpowiedział.
Myślicie, że Beacie K. uda się wrócić na szczyt?