Głośno jest na temat środowego zatrzymania znanej piosenkarki Beaty K.. Według nieoficjalnych ustaleń dziennikarzy Faktu gwiazda prowadziła samochód pod wpływem alkoholu. W wydychanym powietrzu miała 2 promile. W rozmowie z Pudelkiem podkom. Robert Koniuszy potwierdził, że doszło do zatrzymania pijanej 61-latki kierującej samochodem marki BMW.
Więcej informacji dowiadujemy się z facebookowego profilu Kamila Siałkowskiego: Siałkowski pisze z sądu. Dziennikarz donosi, że pijacki rajd gwiazdy został powstrzymany przez innych kierowców, którzy byli w kontakcie z policją.
Inni kierowcy zajechali jej drogę i zatrzymali ją między szklanki brzegiem a dnem, czyli na ul. Batorego na Mokotowie w Warszawie. Do zdarzenia doszło w środę ok. godz. 20:00. Znana piosenkarka zespołu na B. wydmuchała 2 promile. Policjanci zatrzymali jej prawo jazdy, auto odebrała "osoba przez nią wskazana". Teraz czeka ją przesłuchanie w prokuraturze i zarzuty prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości - czytamy.
Zachowanie Beaty K. na drodze było ponoć karygodne. Artystka estradowa rozbijała się od jednego krańca jezdni po drugi, wjeżdżając nawet na chodniki.
Świadkowie mówią, że zauważyli ją na ul. Sójki na Ursynowie - wjeżdżała od strony Piaseczna. Udało się zablokować jej BMW dopiero kilka kilometrów dalej. "Jechała dwoma pasami naraz, wjeżdżała na krawężniki, zjeżdżała też momentami na chodniki. Cała droga należała do niej" - to wersja jednego z kierowców, którzy tego wieczora byli świadkami rajdu Beaty K. - podaje za swoim źródłem Kamil Siałkowski.
Pudelkowi udało się ustalić, że Beata K. nie stwarzała ponoć problemów po przybyciu na miejsce policji: Miała 0,96 mg/l w wydychanym powietrzu, czyli prawie 2 promile. Zachowywała się spokojnie po przyjeździe patrolu. Nie utrudniała interwencji.
Beata K. już usłyszała zarzuty, do których się przyznała. Artystka zabezpieczyła się i zadbała o to, by na policję zawiózł ją prywatny kierowca. Oczywiście elegancko ubrany.
Przyjechała chwilę po 11:00. Nie poznałbyś: koszula w kratę, czapka z daszkiem. Czarny mercedes S-klasa stoi, kierowca w garniaku - dowiadujemy się.
Beata K. przyznała się do zarzutów przedstawionych przez policjantów z komendy przy Malczewskiego. Odmówiła składania wyjaśnień. Po kilku minutach opuściła budynek - dodaje Kamil Siałkowski na Facebooku.
Szkoda, że prywatnego kierowcy Beata K. nie zatrudniła wczoraj. Myślicie, że przeprosi za jazdę po pijaku?