We wrześniu minionego roku Beata Kozidrak została zatrzymana przez policję po tym, jak zwróciła na siebie uwagę, prowadząc auto "zygzakiem". Po przebadaniu artystki okazało się, że miała aż ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Zaraz po wydarzeniu gwiazda wydała oświadczenie z przeprosinami, w którym zapewniła, że jest świadoma konsekwencji, które musi ponieść. Choć Kozidrak zrobiła sobie przerwę od działalności zawodowej, nie była ona długa, a wokalistka wkrótce wróciła do występów na scenie.
29 października Sąd Rejonowy Warszawa Mokotów wydał wyrok w sprawie pijackiego rajdu Beaty, uznają ją za winną zarzucanych jej czynów. Piosenkarka otrzymała karę sześciu miesięcy prac społecznych po 12 godzin miesięcznie, zakaz prowadzenia samochodu przez pięć lat i 10 tysięcy złotych grzywny. Gwiazda odwołała się od wyroku, uznając go za zbyt "surowy".
Rozprawa miała odbyć się 16 marca bieżącego roku jednak Kozidrak na nią nie dotarła. W związku z tym kolejną zaplanowano na 4 maja, czyli dzień urodzin artystki. Tym razem jubilatka pojawiła się na sali sądowej.
W środę 62-latkę do gmachu sądu przywiózł prywatny kierowca. Przyodzianej w czarny garnitur, białą bluzkę i szpilki Beacie towarzyszył mecenas Żbikowski z kancelarii Marcina Mamińskiego.
Zabierając głos przed sędzią, liderka zespołu Bajm z poważną miną po raz kolejny podkreśliła, że przyznaje się do popełnionego czynu i bardzo go żałuje:
To, co zrobiłam, było karygodne i nie powinno się wydarzyć i mam tego świadomość. Jest mi przykro i wiem, że z tą świadomością będę musiała żyć przez długie lata - mówiła skruszona, kontynuując:
Przepraszam fanów, dla których moje teksty były ważne. Trzy pokolenia słuchaczy, dla których moja twórczość była ważna w życiu. Przez 40 lat byłam wzorem mamy, artystki - tłumaczyła się, po czym według relacji "Faktu" nieco zmieszana dodała:
Moje życie jest związane z wielkim stresem i tych emocji w ostatnich miesiącach było bardzo dużo, choć to żadne usprawiedliwienie.
Podczas rozprawy wokalistka nie odpowiadała na pytania prokuratury, a jej obrońca zwrócił uwagę, że kara ograniczenia wolności znacząco wpłynie na działalność artystyczną jego klientki. Piosenkarka ujawniła też swoje zarobki, deklarując, że wynoszą one 10 tysięcy złotych miesięcznie.
Przedstawiciel Kozidrak zaproponował karę grzywny w wysokości 300 stawek dziennych po 100 złotych, pięć lat zakazu prowadzenia pojazdów oraz wpłatę 10 tysięcy złotych na fundusz pomocy. Prokurator nie zaakceptował jednak powyższej propozycji, wnosząc o karę 10 miesięcy ograniczenia wolności polegającej na wykonywaniu nieodpłatnych prac na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie, siedem lat zakazu prowadzenia pojazdów, grzywnę w wysokości 30 tysięcy złotych i pokrycie kosztów postępowania sądowego.
Jak podaje "Super Express", chwilę przed godziną 16 ogłoszono wyrok, zgodnie z którym Beata Kozidrak została uznana przez sąd za winną. Względem gwiazdy orzeczono karę grzywny w wysokości 50 tysięcy złotych (200 stawek dziennych po 250 złotych), świadczenie pieniężne w wysokości 20 tysięcy złotych na rzecz funduszu postpenitencjarnego oraz pięć lat zakazu prowadzenia pojazdów. Zaliczono przy tym dotychczasowy okres zatrzymania prawa jazdy. 62-latka została także obciążona kosztami postępowania. Nie zastosowano względem niej kary ograniczenia wolności. Za okoliczności łagodzące sąd uznał fakt przyznania się do winy, uregulowany tryb życia oraz zasługi artystyczne.
Sprawiedliwy wyrok?