Po odejściu z Telewizji Polskiej Beata Tadla początkowo nie mogła rozglądać się za nową pracą, ze względu na obowiązujący ją zakaz konkurencji. W końcu dziennikarce udało się zaczepić w nowopowstałej telewizji Nowa należącej do koncernu ZPR Media, właściciela Eski i Super Expressu. Jak donoszą tabloidy, Tadla przyjęła też propozycję udziału w drugim sezonie Agenta.
Narzeczona Jarosława Kreta uznała, że to również dobry moment na wydanie czwartej książki. W Czego oczy nie widzą prezenterka podsumowała swoją dotychczasową 25-letnią karierę. 41-latka zaznaczyła, że w książce opisała najtrudniejsze momenty w karierze oraz kulisy swoich największych wpadek. Twierdzi, że chciała ukazać całość pracy dziennikarzy, której widzowie nie znają i często nie rozumieją. Podkreśliła, że jej praca nigdy nie polegała wyłącznie na odczytywaniu przygotowanych przez innych tekstów i nigdy nie otrzymała żadnego telefonu z naciskami na prezentowane przez nią treści:
Odczarowuję prompter w swojej książce, bo ludziom się wydaje, że to magiczna skrzynka, do której literki same wpadają, a potem układają się w zdania i jak mam włączony prompter, to znaczy, że mam jednocześnie wyłączony mózg. Otóż nie jest to żadna sztuczna inteligencja, to jest po prostu elektroniczna kartka. Każdy z nas ma inną konstrukcję psychiczną, jeden jest bardziej wrażliwy, inny mniej. I myślę, że chciałam trochę odczarować ten świat mediów, żeby być może dzięki tej książce widzowie spojrzeli na nas bardziej przychylnym okiem. Nigdy nie było żadnego nacisku, żadnego telefonu wbrew temu, co próbują tzw. media niepokorne, a także chór polityków partii rządzącej wmówić ludziom. Nigdy nie odebrałam żadnego telefonu z naciskiem na treści, które miałabym wygłosić przed kamerą.
Źródło:Newseria