Od ponad roku Beata Tadla jest szczęśliwą mężatką. Dziennikarka chętnie chwali się mężem, przy którym po wielu latach jej rozczarowań sercowych mogła nareszcie odnaleźć spokój. Ważną relacją w życiu Tadli jest również miłość od syna. Jan Kietliński często pojawiał się u boku mamy na ściankach i wspierał ją publicznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jan Kietliński od początku wybuchu wojny w Ukrainie zaangażował się w pomoc wschodnim sąsiadom. Syn Beaty Tadli wziął udział w protestach przed ambasadą rosyjską oraz angażował się w rozwożenie prowiantu czy ciepłej odzieży. To nadal było dla niego za mało i postanowił wyjechać do Lwowa, skąd relacjonował sytuację w mieście.
To jest wspaniały chłopak. To jest człowiek, który jest bardzo emocjonalny i bardzo zaangażowany. Bardzo się cieszę, że znalazł w sobie rodzaj misji akurat w związku z sytuacją z Ukrainą. Tych emocji, tego dobrego serca jest potrzeba w tej chwili od każdego z nas. Mój syn jest bardzo emocjonalnie związany z tym krajem.
Beata Tadla w rozmowie z Pudelkiem nie kryła dumy ze swojego syna. Odniosła się również do słów Grażyny Kulczyk, która niedawno stwierdziła, że młode pokolenie oczekuje, że wszystko zostanie podane im na tacy.
Beata Tadla przekonuje, że młodzi ludzie patrzą na świat zupełnie z innej perspektywy i przede wszystkim szukają balansu między życiem prywatnym, a zawodowym. Zdaniem dziennikarki to właśnie młode pokolenie może odmienić rynek pracy, który jego poprzednicy "zepsuli" swoim zachowaniem.
To my, nasze pokolenie, musi wykazać się cierpliwością. (...) Jesteśmy w stanie znaleźć z nimi wspólny język, tylko musimy chcieć, a nie obrażać się, że są roszczeniowi. Może to właśnie oni naprawiają rynek pracy, który my psuliśmy, bo nie pytaliśmy o nadgodziny, o to, ile będziemy zarabiać, czy siedzieliśmy nie wiadomo ile godzin w pracy. Dzisiaj oni przychodzą i chcą mieć balans między życiem prywatnym i zawodowym.
Zgadzacie się z nią?