We wtorek rodzime media obiegła wiadomość o śmierci Elżbiety Zającówny. Aktorka zmarła w wieku 66 lat. Smutną informację przekazał Związek Artystów Scen Polskich w komunikacie opublikowanym za pomocą mediów społecznościowych.
Wielką popularność przyniosły jej role Natalii z filmu "Vabank" i "Vabank II" oraz Hanki Trzebuchowskiej w serialu "Matki, żony i kochanki" Juliusza Machulskiego, u którego zagrała też Aktorkę Krystynę w obrazie "V.I.P", czy Strażniczkę w blokhauzie w "Seksmisji" - czytamy w komunikacie.
ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje Elżbieta Zającówna. Miała 66 lat
Kilka lat temu u Zającówny zdiagnozowano chorobę von Willebranda, która powoduje problemy z krzepliwością krwi, prowadząc do przedłużających się krwawień. Wówczas aktorka przewartościowała swoje życie. Oddała się domowym obowiązkom, a także działalności charytatywnej.
Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie - wyjawiła w rozmowie z "Vivą".
Beata Tyszkiewicz żegna Elżbietę Zającównę
Podczas pracy na planie produkcji "Vabank", w reżyserii Juliusza Machulskiego, Zającówna miała okazję współpracować z Beatą Tyszkiewicz. Podczas rozmowy z Pudelkiem aktorka przyznała, że nie może pojąć śmierci koleżanki po fachu. Dodała też, że to właśnie produkcja Machulskiego będzie jej już zawsze kojarzyć się z Zającówną.
Co za smutek. Bardzo mi trudno to pojąć. Pozostała mi w pamięci jako nasza "przynęta" z "Vabanku". Przykro mi - stwierdziła Beata Tyszkiewicz.
ZOBACZ TAKŻE: Elżbieta Zającówna zrezygnowała z kariery przez chorobę. "Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie"