Justin Bieber i jego żona Hailey przy pierwszej lepszej okazji uciekli z prywatnej willi w Kanadzie, gdzie spędzili większość kwarantanny na zdradzaniu przed milionami fanów najbardziej intymnych sekretów swojego życia. Na tę chwilę słynna para zatrzymała się w Los Angeles, choć jeszcze niedawno paparazzi przyłapali zakochanych na taplaniu się w jeziorku w stanie Utah.
Przebywając przez kilka tygodni w odosobnieniu od reszty społeczeństwa, Bieberowie byli odcięci od kontaktu ze swymi kalifornijskimi lekarzami. Teraz starają się nadrobić zaległości. W pośpiechu zapomnieli jednak chyba o podstawowych zasadach grzeczności podczas przemieszczania się pojazdami.
W ostatnią sobotę małżeństwo zostało spostrzeżone przez fotoreporterów podczas wizyty w gabinecie lekarskim. Ubrany na czerwono Justin Bieber i beżowa od stóp do głów Hailey Bieber zniknęli w budynku na ponad godzinę, podczas której ich van stał zaparkowany na miejscu dla niepełnosprawnych.
Przypomnijmy: Hailey Bieber zaprzecza, że poddała się operacjom plastycznym: "Nigdy NIE TKNĘŁAM mojej twarzy!"
Co prawda, postawili go tam ochroniarze Biebera. Zrobili to jednak najpewniej na wyraźne polecenie swego pracodawcy. Otóż miejsce postojowe dla niepełnosprawnych znajdowało się najbliżej wyjścia z gabinetu. Można więc śmiało przypuszczać, że Justinowi zwyczajnie nie chciało się spacerować przez parking pod ostrzałem fleszy.
Zgodnie z widniejącym obok zastrzeżonego miejsca znakiem minimalna kara za bezpodstawne korzystanie z niego wynosi 250 dolarów. Myślicie, że gwiazdor uiści należną opłatę?