Ilona Łepkowska promuje obecnie drugą popełnioną w swojej karierze książkę zatytułowaną Idealna Rodzina. We wszelakiej maści mediach kolorowych można uświadczyć więc jej ciętych jak brzytwa uwag, dotyczących nie tylko najnowszego dzieła "królowej polskich seriali", ale też rodzimej kultury popularnej, w tym twórczości Blanki Lipińskiej i filmowej biografii Zenka Martyniuka.
W najnowszym wywiadzie dla magazynu Uroda Życia scenarzystka postanowiła wziąć na warsztat ruch #MeToo, który odniósł ostatnio wielki sukces, doprowadzając do uwięzienia Harvey'a Weinsteina. Temat pojawił się przy okazji omawiania amerykańskiego serialu The Morning Show.
Podoba mi się przede wszystkim dlatego, że pokazuje kwestię #MeToo dużo szerzej niż media. Krytycznie. Pokazuje, że to polowanie na mężczyzn posunęło się za daleko i wymknęło się spod kontroli. Ja zresztą też mam dość krytyczny stosunek do ruchu #MeToo. Uważam, że skoro w środowisku show biznesu w Hollywood panowały aż tak niemoralne reguły, jak dzisiaj zeznają ofiary, to trzeba było to środowisko jak najszybciej opuścić - zaleciła potencjalnym ofiarom molestowania Łepkowska.
Prowadząca rozmowę dziennikarka próbowała zwrócić uwagę, że nie każdego stać na tak odważny ruch, jednak wtedy matka sukcesu najpopularniejszego polskiego tasiemca przytoczyła przykład z własnego życiorysu, mający świadczyć o tym, jak z oprawcą powinna radzić sobie osoba zaradna.
Moim zdaniem w drastycznych sprawach sytuacja osobista nie ma znaczenia. Ja miałam 22 lata, kiedy odeszłam od pierwszego męża, bo mnie uderzył. Powiedziałam sobie, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy mężczyzna traktuje mnie w ten sposób. A nie miałam nic - ani żadnych oszczędności, ani gdzie się podziać - wspomina.
Przypomnijmy: Ilona Łepkowska krytykuje spektakl z Małgorzatą Kożuchowską: "Opętane zakonnice i egzorcyzmy stały się modne i nośne?"
Dyskusja zahaczyła następnie o szalenie ciekawy motyw śmierci w polskich serialach. Łepkowska nie miała zamiaru ukrywać, że sposób, w jaki odsyła swoich bohaterów w zaświaty, w dużej mierze zależy o tego, jak wyglądają jej prywatne relacje z aktorami wcielającymi się w dane role.
Olaf Lubaszenko odchodził z "Barw Szczęścia" na własne życzenie, ale poprosił, żeby nie wysyłać go w scenariuszu na stypendium ani do sanatorium, bo wolałby umrzeć. A ponieważ wszyscy bardzo go lubimy, urządziliśmy mu piękną śmierć. Umarł jak bohater. Gorzej, jeśli mnie jakiś aktor wkurzy, jest nielojalny, łamie zasady współpracy, wtedy…
… ginie w męczarniach - wtrąciła dziennikarka
W każdym razie mało efektownie! Ale zdarza się też tak, że popełnimy błąd obsadowy i potem latami męczymy się z jakimś aktorem… - doprecyzowała Łepkowska.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że w 862. odcinku M jak Miłość odgrywana przez Małgorzatę Kożuchowską postać Hanki Mostowiak dokonała żywota w stercie rozstawionych przy drodze kartonów...