Informację o śmierci Billa Cobbsa przekazał jego przedstawiciel podczas rozmowy z "The Hollywood Reporter". Aktor zmarł w swoim domu, a przyczyną jego śmierci były naturalne przyczyny związane z wiekiem. Cobbs pracował niemal do ostatnich dni swojego życia. Pomimo swojego podeszłego wieku, w 2023 roku nadal występował w produkcjach filmowych. Dwa lata temu zagrał wujka Jima w filmie "Block Party". Jednym z ostatnich dużych projektów, w których wziął udział, był film "Noc w muzeum: Tajemnica grobowca". Miał wtedy 80 lat, ale nie zrezygnował z pracy.
Bill Cobbs miał długą i imponującą karierę w branży filmowej. Urodził się 16 czerwca 1934 roku. W jego przypadku nie można powiedzieć, że od razu zdecydował się na karierę aktorską - przyszła ona do niego dopiero po wielu latach. Służył w amerykańskich siłach powietrznych przez 8 lat, potem pracował dla IMB, a także sprzedawał samochody. W 1969 roku zagrał w sztuce teatralnej "Lost in the Stars", która była krytyką apartheidu. To właśnie wtedy zapałał miłością do aktorstwa. Rok później, mając 36 lat, przeprowadził się do Nowego Jorku, aby spróbować swoich sił jako aktor.
Cobbs dołączył do Negro Ensemble Company w Nowym Jorku, w której działali m.in tacy artyści jak Ruby Dee czy Adolph Ceasar.
Gdy zorientowałem się, że mogę stąpać po scenie u boku takich ludzi, pomyślałem: "Może mogę być aktorem" - wspominał w jednym z wywiadów.
I rzeczywiście mógł. W latach 70. zagrał w kilkunastu filmach, a kolejna dekada przyniosła mu rozkwit jego filmowej kariery. W 1992 roku pojawił się w kinach film "Bodyguard", w którym zagrał. Wystąpił również w takich produkcjach jak "Człowiek-demolka", "Fatalny instynkt", "Duchy Mississippi", "Noc w muzeum", "Muppety", "Oz: Wielki i Potężny" czy w "Mieście bezprawia".
Bill dopiero co świętował swoje 90. urodziny otoczony najbliższymi mu osobami. Jako rodzina znajdujemy spokój w tym, że znalazł spokój i wieczny odpoczynek - przekazała rodzina weterana świata filmu.