Popularność Blanki Lipińskiej cały czas się utrzymuje, a ona doskonale to wykorzystuje. Często pojawia się na ściankach, pokazuje kulisy swojego "szalonego" życia w mediach społecznościowych i podejmuje się zarobkowych współprac.
Od czasu do czasu Blanka musi jednak mierzyć się z niemiłymi komentarzami. Ostatnio znalazła się na celowniku Katarzyny Grocholi, która zarzuciła jej "promowanie debilizmu" w swoich książkach. Lipińska nie byłaby sobą, gdyby nie odpowiedziała pisarce na postawione jej zarzuty. W rezultacie między paniami wywiązała się ciekawa wymiana zdań.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cięty język celebrytki okazuje się być jej znakiem rozpoznawczym. W piątek popisała się nim po raz kolejny, kiedy jedna z internautek zarzuciła jej reklamowanie ubrań, które nie nadają się dla kobiet o większych rozmiarach. Padło stwierdzenie, że sukienki, które pokazuje Blanka są za krótkie nawet dla osób o standardowym rozmiarze. Celebrytka z kolei uznała, że internautki po prostu "marudzą".
Ja noszę M na L i nie ma szans dobrze wyglądać w tych sukienkach, chyba że jak baleron na święta - zagrzmiała internautka.
Ponadto, zarzuciła Lipińskiej, że ta "wciska ciemnotę" swoim obserwatorkom i stara się naciągnąć je na zakup.
Rozumiem, że Pani musi to reklamować, ale proszę nie wciskać ciemnoty i jeszcze pisać, że te dziewczyny marudzą - czytamy.
Lipińska szybko zdecydowała się odpowiedzieć na te nieprzychylne jej komentarze i uderzyła w internautkę.
Kochanie, ale dlaczego ty obwiniasz sukienkę, że źle w niej wyglądasz? Ja tylko mówię, że się w nią zmieścisz. Ja mam na przykład krótkie nogi, więc nie mam pretensji do producenta botków, że ich buty mi je skracają, tylko wybieram modele, które sprawiają, że wyglądają na dłuższe - skomentowała Blanka.
Na poparcie swoich słów Lipińska dodała stare zdjęcie pokazujące, że dawniej nie mogła pochwalić się taką figurą, jaką ma obecnie, więc nie można zarzucić jej dyskryminacji.
Nie mówcie mi "nie wiesz jak to jest być plus size". Wiem, bo w "szczycie formy" przy wzroście 160 cm ważyłam 84 kg - napisała.
Zaistniałą sytuację celebrytka określiła mianem "sobotniego lamentu".