O twórczości Blanki Lipińskiej można powiedzieć naprawdę wiele. Autorce nie sposób odmówić jednak marketingowego talentu, który zapewnił sukces nie tylko trylogii erotycznych powieści, które wyszły spod jej pióra, ale też uczynił z ekranizacji pierwszej części prawdziwy popkulturowy fenomen.
Pisarka do perfekcji opanowała zdolność wywoływania kontrowersji wokół każdego tematu, którego się tknie. Mimo poświęcania się niemal w zupełności kwestii kobiecej seksualności Blance nie udało się jednak zaskarbić uznania środowiska feministycznego, do którego sama zdaje się aspirować. Z "kości niezgody" pod postacią według niektórych brutalnej sceny seksu oralnego w samolocie Lipińska miała okazję wytłumaczyć się w wywiadzie z Pauliną Sochą-Jakubowską dla Wprost.
Dla jednych kobiet to jest gwałt, feministki bardzo głośno krzyczały na ten temat. Dla innych kobiet to bardzo fajny seks oralny. (...) Nie wyłapałaś, że moja stewardesa podrywała go, prowokowała. Miała tylko pecha, bo spodziewała się, że to będzie romantyczny stosunek, a dostała dominanta. Stąd płynie ważna nauka: uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać, ale nie w takiej formie, o jaką prosiłaś albo na jaką jesteś gotowa. Poza tym ostatnio czytałam o badaniach amerykańskiego psychologa Justina Lehmillera, z których wynika, że 61 proc. kobiet fantazjuje o seksie, na który nie wyraziły zgody - tłumaczy swoje poglądy seksualna "rewolucjonistka".
Pisarka zdradziła, że sama nie jest w stanie pojąć, dlaczego feministki jej nie akceptują, szczególnie, że sama uważa się za jedną z nich. Zaznacza jednak, że kultywowany przez nią feminizm jest odpowiedni do naszych czasów.
Nie uważam, byśmy dzisiaj musiały walczyć o swoje prawa. Nie czuję się gorsza, słabsza. Choć nawet chciałabym się poczuć. W męskim świecie biznesu jest faktycznie niewiele kobiet, ale jest tam także Lipińska, która jest jak taran, nie do zatrzymania. Ktoś powie, że kobiety zarabiają mniej. Ale ja nigdy nie zarabiałam mniej, zawsze potrafiłam zawalczyć o dobrą pensję. Dlatego uważam, że słabość to nie jest kwestia płci, a charakteru - czytamy.
Wywiad Lipińskiej, naturalnie, odbił się w sieci szerokim echem. Niektóre komentatorki, w tym blogerka Kaya Szulczewska, pokusiły się nawet o stwierdzenie, że Lipińska faktycznie zasługuje może na miano "feministki XXI wieku", tyle że przed naszą erą.
Widzieliście już "365 dni" w kinach? Co sądzicie o filmie?