W czwartek Blanka Lipińska postanowiła ugotować kwaśnicę i podczas pichcenia zorganizowała tzw. Q&A. Część pytań od internautów dotyczyła nieobchodzenia świąt. Celebrytka od początku swojej medialnej kariery deklaruje się jako osoba niewierząca, zatem nie celebruje ona okresu bożonarodzeniowego z oczywistych przyczyn. W nawiązaniu do tematu jedna z obserwatorek poruszyła kwestię apostazji, na co Blanka odpowiedziała swoim wywodem.
Patrzcie, jaki to jest absurd. Apostazja to jest porzucenie wiary katolickiej i teraz ktoś wam mówi, że już nie jesteście w rodzinie kościoła. Czy to oznacza, że muszę teraz nie wierzyć w Boga? [...]. Czy jeżeli ja nie wierzę w Boga, to jest mi potrzebna jakaś apostazja, żeby ktoś mi powiedział: "Dobrze, teraz w świetle naszego kościelnego prawa, które mnie nie interesuje, możesz nie wierzyć w Boga". Czujecie tutaj absurdek? - powiedziała na Instagramie.
Blanka Lipińska tłumaczy swoje podejście do apostazji i zaznacza: "Ja nie jestem przeciwnikiem wiary"
Lipińska zaznaczyła, że nie jest przeciwnikiem jakiejkolwiek wiary, wręcz przeciwnie, uwielbia rozmawiać z osobami mającymi inny pogląd odnośnie duchowości. Niemniej jednak, jak sama podkreśliła, ona osobiście nie odczuwa potrzeby bycia wierzącą.
Mnie to nie jest do niczego potrzebne. Żebyśmy mieli jasność: ja w ogóle nie jestem przeciwnikiem wiary. Ja bardzo lubię słuchać ludzi, którzy głęboko wierzą i są przynależni do jakiejś religii. Nie mówię tylko o katolikach, mówię też o muzułmanach, buddystach... Uwielbiam, bo z tych ludzi płynie wspaniała dobroć. Umówmy się: założenia religii to jest dobro i miłość. To są same dobre założenia, więc ja, broń Boże, przeciwnikiem wiary nie jestem. Tylko mi to nie jest do niczego potrzebne - podsumowała.
Dobre podejście?