Liam Payne nie żyje. 31-letni muzyk i członek grupy One Direction został znaleziony martwy na hotelowym dziedzińcu. Mimo przyjazdu ratowników jego życia nie dało się już uratować. Wcześniej obsługa hotelu, w którym przebywał wokalista, informowała służby o "agresywnym mężczyźnie, który może być pod wpływem środków odurzających i alkoholu" i bała się o jego bezpieczeństwo.
Rodzina opłakuje śmierć Liama Payne'a. Głos zabrali też sąsiedzi
Śmierć muzyka opłakują dziś nie tylko fani na całym świecie, ale przede wszystkim jego bliscy. Jak donosi "The Sun", rodzice Liama, Geoff i Karen Payne, w pośpiechu opuścili dom pod osłoną nocy. Prawdopodobnie to wtedy dotarły do nich wieści, o których rozpisuje się teraz cały świat. Reporterzy, którzy zadzwonili do drzwi, mieli usłyszeć od bliskich wokalisty jedynie:
Oczywiście jesteśmy załamani tymi doniesieniami, ale nie chcemy komentować sprawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O wypowiedź poproszono także sąsiadów, którzy potwierdzają, że w nocy rodzice Liama pospiesznie opuścili dom, jednak nie jest pewne, czy mieli ze sobą torby lub walizki. Rano na miejscu pojawiły się z kolei dwie kobiety, prawdopodobnie siostry Liama. Osoba z otoczenia bliskich muzyka przekazała, że ci przechodzą teraz bardzo trudne chwile, czemu akurat trudno się dziwić.
Nawet sobie nie wyobrażacie, przez co oni teraz przechodzą. Wiem, że Liam lubił tu wracać, gdy tylko mógł - mówi osoba mieszkająca w sąsiedztwie, która pragnie zachować anonimowość. Byli ze sobą bardzo blisko, to złamie im serce. Rodzinny dom zawsze miał w jego sercu specjalne miejsce. Cała okolica będzie załamana. Chyba już przyjechały jego siostry, najszczersze kondolencje dla nich.