Stało się. Blanka Lipińska zaprezentowała światu zwiastun filmu "365 dni". Choć nadal jeszcze nie wszyscy są na to gotowi, premiera filmu zaplanowana jest na 7 lutego. Według zapowiedzi Lipińskiej, takiej produkcji w Polsce jeszcze nie było. I w to rzeczywiście jesteśmy w stanie uwierzyć...
Jest zwiastun, są więc i pierwsze recenzje. Jak wiadomo, ile ludzi, tyle opinii. I w tym przypadku ta zasada świetnie się sprawdziła. Bo ten film albo się pokocha (naprawdę znajdą się takie osoby) albo wyśmieje po całej linii. Do tej drugiej grupy z pewnością zaliczyć można blogera kryjącego się pod pseudonimem PigOut, któremu, delikatnie rzecz ujmując, zwiastun raczej nie przypadł do gustu. W swojej recenzji zwraca on bowiem uwagę na "dziki montaż" czy język angielski na poziomie dostawcy z Uber Eats.
"Obejrzałem trailer "365 dni" i pominę, że montaż jest tak dziki, że prawie dostałem padaczki, dialogi tak głębokie, że można się utopić, a angielski w wykonaniu naszych aktorek przypomina rozmowę z dostawcą z Uber Eats. Nope, skupmy się na tym, że po obejrzeniu wszedłem w sekcję komci, a tam na ten przykład użytkowniczka Daria pisze: "OMG gwałcę riplej", z kolei użytkowniczka Paulina skomciowała: "Aaaaaa ale mam ciarki", na co użytkowniczka Kaśka dodała: "Aż mi się gorąco zrobiło". Tylko użytkowniczka Michalina się wyłamała i napisała: "Łeee, w książce było inaczej". Racja Michalina, w książce typ podwiesił typiarę na na suficie, po czym sam wskoczył na żyrandol i dopiero wtedy rozpiął rozpora, tymczasem w trailerze zapodali jakiś lajtowy bang na stole bilardowym. Lipa" - czytamy.
Idąc dalej, PigOut odnosi się bezpośrednio do komentujących zwiastun (w dużej mierze kobiet), kąśliwie zauważając, że dzień premiery będzie rzeczywiście "wyjątkowy". Jego zdaniem, po raz pierwszy w historii kreowana niemal na film dla dorosłych produkcja zostanie obejrzana od początku do końca...
"Wracając jednak do tych komci, to na ich podstawie zwizualizowałem sobie dzień premiery kinowej i powiadam wam, że to będzie największy cringe ever. Dlaczego? Hmmm zakładam, że średnio mielibyście ochotę na oglądanie pornucha, kiedy ktoś wam się kręci po chałupie, tymczasem za miesiąc, z własnej nieprzymuszonej woli pójdziecie oglądać porno w towarzystwie trzystu nieznajomych. Z deczka niezręcznie, co nie? W dodatku będzie to pierwszy raz w historii, kiedy porno zostanie obejrzane do końca. I jeszcze ci kolesie, którzy nie ogarniają, na co zostali zaciągnięci, po czym film się zaczyna i boom, kubełek popcornu, który trzymali na kolanach nagle się unosi. Albo dziewuchy, które będą wychodziły z sali, szurając plecami po ścianie If U Know What I Mean".
PigOut prześmiewczo sugeruje nawet, że widzowie tuż po seansie pomkną do swych domów, by "odtworzyć" najlepsze sceny.
"Oj nie wiem, czy boazerie i meblościanki to przetrwają. Wiem za to, że w listopadzie w Wiadomościach pojawi się pasek: "Wielki baby boom na porodówkach. 500+ działa! Kij w oko opozycji" - kończy.
O udostępnienie recenzji pokusiła się nawet Karolina Korwin Piotrowska, podsumowują wywód PigOut jednym słowem - "TAK". To jak, wybierzecie się do kina?