Przecena markowych toreb Wittchen, jaką kilka tygodni temu zorganizowała sieć marketów Lidl oburzyła lubiące luksus szafiarki, które wcześniej za skórzany dodatek zapłaciły nie 250, a 700 czy nawet 900 złotych. W Internecie wyżaliła się zwłaszcza blogerka Disa, która stwierdziła, że to prawdziwa "degradacja" i przyniosła w torebce ziemniaki, bo przecież i tak nie nadaje się na żadne "wielkie wyjścia".
Disa twierdzi, że przyniesienie zakupów w torebce Wittchen było jedynie przypadkiem, bo ziemniaki rozsypały jej się w drodze do domu i nie mogła zabrać ich w inny sposób. Mimo to przecenę z Lidla wciąż ocenia jako niewybaczalny błąd.
Jeżeli produkt jakiejś marki nie jest stabilny finansowo, to tracimy sympatię do tego produktu - wyjaśnia. Przestajemy szanować tę markę. Jak można nazwać rzucanie torebek do Lidla, jak nie ratowaniem swojego budżetu? Czy te torebki mają tę samą jakość, co te w butikach? Jeśli tak, to czy marka musi je sprzedawać po 250 złotych? Akcja rzucania torebek jak kartofle do Lidla nie jest fajna! To jest wyjście do klienta? To jest próba sprzedania prestiżu innemu targetowi? No na litość boską!
Przypomnijmy: Szafiarka: "Czekam na hejt INTELEKTUALISTÓW, którzy mają egzystencjalne problemy jak GŁÓD W AFRYCE"