Z powodu epidemii koronawirusa wielu artystów stanęło "pod ścianą". Odwołane plany zdjęciowe, koncerty i premiery sprawiły, że branża show biznesowa zaczęła drżeć o swoją przyszłość.
Letnie "poluzowanie" obostrzeń dało oddech muzykom i aktorom, trudno jednak przewidzieć, jak sytuacja ułoży się jesienią, gdy prawdopodobnie nastąpi kolejna fala zachorowań. Bojący się o stan swoich kont celebryci robią, co mogą, by zaradzić kryzysowi. A ponieważ, jak wiadomo, pecunia non olet, niektórzy uciekają się do współpracy z telewizją publiczną, uznawaną dość powszechnie za "reżimową"
Wśród artystów, którzy podczas pandemii mocno panikowali, że zabraknie im środków na płacenie rachunków, a teraz z ulgą przyjmują zaproszenia do występów na imprezach TVP, jest Maryla Rodowicz. Część fanów "królowej" nie może zrozumieć, dlaczego ikona polskiej piosenki wiąże się z telewizją Kurskiego.
Ścianka w reżimowej tv to jest dopiero nobilitacja! - drwią fani w komentarzach na Instagramie Maryli Rodowicz.
Tymczasem piosenkarka, która kilka miesięcy temu rozważała sprzedaż "cegiełek" za możliwość udziału w koncertach dawanych przez nią z domu, bez ogródek wyjawia motywy swych wyborów. Odpowiadając na pytanie Plejady, dlaczego zaśpiewała na wielkiej imprezie zorganizowanej podczas pandemii przez TVP, Maryla stwierdziła, że ta stacja... może wszystko.
To była impreza Telewizji Polskiej, a ona może wszystko (śmiech) Wiadomo, że telewizja publiczna nie ma dobrej opinii i można narzekać, i mówić: "Ona się zadaje z telewizją publiczną, a powinna bojkotować". Ale telewizja to potężne medium i co, jak tak lekką ręką odrzucić, to co nam zostanie? Internet?! Koncertów nie ma... Trzeba grać, żeby żyć! Koncerty to dla artystów bardzo ważna działka - powiedziała Rodowicz.
Przekonuje Was tłumaczenie "królowej"?