Jeszcze pod koniec marca premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson propagował w mediach teorię "zbiorowej odporności", której założeniem było wystawienie na zarażenie koronawirusem większość społeczeństwa. Tym sposobem Brytyjczycy mieliby "przechorować" COVID-19 i dzięki temu lepiej poradzić sobie z drugą falą zakażeń przewidywaną na jesień tego roku. Ostatecznie kontrowersyjny polityk sam zaraził się śmiercionośnym patogenem, lądując na oddziale intensywnej terapii. Ostatecznie 55-latek zdążył już wyzdrowieć i wrócić do pełnienia swoich obowiązków.
Co gorsza, ostatnie tygodnie były dla premiera podwójnie stresujące ze względu na ciążę jego małżonki, u której również podejrzewano koronawirusa. Choć tamtejsze media spekulowały, że potomek Carrie Symonds i Borisa Johnsona przyjdzie na świat latem, okazuje się, że ten termin porodu nie był rzeczywisty.
Jak podaje Daily Mail, w środę Boris i Carrie powitali na świecie chłopca.
Premier i pani Symonds z radością ogłaszają narodziny zdrowego chłopca, który urodził się tego ranka w londyńskim szpitalu - ogłosił rzecznik premiera. Zarówno matka, jak i dziecko mają się bardzo dobrze. Premier i pani Symonds chcieliby podziękować fantastycznemu zespołowi położniczemu NHS.
Pudelek wita na świecie!