Borys Szyc w jednym z instagramowych wpisów przyznał, że 10 sierpnia 2014 roku postanowił zerwać z nałogiem. Wyznał wówczas, że był "bliski śmierci" i wykończony po wielodniowym piciu. W końcu postanowił zawalczyć o swoje życie i przestał pić. Mimo że aktor kilkukrotnie głośno mówił o swojej walce z alkoholizmem, to teraz zdecydował się na szczerą rozmowę z "Dzień dobry TVN", w której opisał kulisy swojej drogi do trzeźwości. Szyc wyznał między innymi, że próbował różnych metod, które mogłyby pomóc mu zakończyć z nałogiem, w tym farmakologii.
Te metody też próbowałem. Nie da rady jakąś tabletką albo zaszyciem sobie czegoś w tyłku tego załatwić - opowiadał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Borys zwierzył się również, że bardzo bronił się przed grupą wsparcia i zaśmiewał się z regułki, że "jest alkoholikiem".
Traktowałem to jako bardziej regułkę, którą trzeba powiedzieć. Trochę ze śmiechem. Zaśmiewałem ten mój problem. To był w ogóle mój sposób na życie. Bardzo się broniłem przed grupą wsparcia, bałem się tego najbardziej. (...) Spotykasz te 10 powiedzmy osób, które mają ten sam problem, są w tym samym momencie życia, w takiej samej d*pie kompletnej i przed nimi nic nie ukryjesz - mówił.
Aktor w materiale tłumaczył także, że ludziom często trudno jest zrozumieć, czym tak naprawdę jest alkoholizm. Opowiadał, że nie wszyscy zdają sobie sprawę, na czym ta choroba polega, a także, co tak naprawdę oznacza to, że całe życie skupione jest wokół alkoholu.
Jesz z alkoholem, pijesz głównie alkohol, kładziesz się spać z alkoholem. Wstajesz często z alkoholem, kochasz się z kimś z alkoholem. Nie ma normalnego przebiegu życiowego - mówił.
Droga do trzeźwości Szyca odbywała się "na raty". Celebryta opowiedział, że u doktora Woronowicza pojawił się już 10 lat wcześniej przed rzeczywistą terapią. Szyc zdradził, że na początku chciał się dowiedzieć, czy tak naprawdę jest chory i czy ma jakiś problem. Mimo że do specjalisty udał się z przeświadczeniem, że odpowiedź jest przecząca, to w końcu jednak zdecydował się na terapię, która trwała osiem miesięcy.
Cztery miesiące rozprawiamy się ze wszystkimi stratami, wszystko, co zrąbaliśmy, co skopaliśmy w swoim życiu. Te cztery kolejne miesiące skupiamy się już na tym nowym życiu, jak je zbudować jak je poukładać, żeby teraz moc sobie w tej trzeźwości pozostać - mówił.