W środę Łukasz i Paweł Golcowie przekazali fanom smutną wiadomość. Muzycy poinformowali za pośrednictwem wpisu na Instagramie, że nie żyje ich mama. Irena Golec odeszła w wieku 85 lat
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie żyje Irena Golec. Przed laty straciła męża
O pożegnalny post pokusiła się też żona Łukasza Golca. Edyta wspomniała w nim m.in. o tym, że teściowa wychowywała swoich synów samodzielnie.
Odeszła. Dzielna, silna, troskliwa mama, która musiała być również ojcem, kiedy go zabrakło. (...) - napisała.
Lata temu w rodzinie Golców doszło do tragedii. Bracia już jako nastolatkowie stracili ojca. Po śmierci męża pani Irena została z wychowaniem czterech synów sama. Muzycy mają bowiem jeszcze dwóch starszych braci: Rafała i Stanisława.
Całe życie pomagałam, ile mogłam. Łatwo nie było. Wszystko było na mojej głowie, trzymałam ich twardą ręką. Ale też w nich wierzyłam. Cieszy mnie, że obrali dobrą drogę - mówiła w rozmowie z Pomponikiem rodzicielka muzyków.
Bracia Golec o mamie
Mimo że seniorka już od kilku lat mierzyła się z pewnymi problemami zdrowotnymi, nie brakowało jej werwy. Tak mówił o matce w 2019 roku w wywiadzie dla "Faktu" Łukasz:
Mama miała kilka operacji, na biodro i kolano. Ale jest w dobrej formie i dziękować Bogu daje sobie świetnie radę. Mama to aktorka i wodzirejka, która ma taką ikrę, witalność i charyzmę, jakiej brakuje młodym ludziom. Takiego podejścia do świata i takiego optymizmu można jej tylko zazdrościć.
Zarówno mama, jak i wiara odegrały w życiu bliźniaków olbrzymią rolę.
Pewne historie w naszym życiu są wymodlone przez sztab ludzi, na czele z naszą mamą, Ireną Golec, która jest "mistrzynią" w tej materii - mówił w 2018 roku dla Aleteia.org Łukasz.
Łukasz i Paweł Golcowie o śmierci taty
W maju tego roku w wywiadzie dla magazynu "Viva!" Golcowie wspominali utratę taty. To właśnie dzięki Bogu udało im się przetrwać trudne chwile.
Nasz ojciec zmarł, gdy mieliśmy 14 lat. Byliśmy wtedy zbuntowani, dojrzewaliśmy i poszukiwaliśmy swojej drogi w życiu. Mieszkaliśmy w internacie z bardzo rock’n’rollowym towarzystwem. (...) Gdyby nie nasza relacja z Bogiem, byłoby nam trudno - moglibyśmy różnie skończyć. A dzięki wierze, która została nam wpojona w domu, mieliśmy silny kręgosłup moralny i wiedzieliśmy, kiedy powiedzieć stop. Nigdy nie poszliśmy o krok za daleko - opowiadał Łukasz, dodając:
Wiara, a zwłaszcza doświadczanie żywego Boga - takiego, który uzdrawia i zmienia rzeczywistość - to wielka łaska. Doświadczyliśmy w swoim życiu cudów. Na własne oczy widzieliśmy, jak wiele może zdziałać Pan.