Od rozstania z Angeliną Jolie kariera Brada Pitta powróciła na właściwe tory. Jeden z najsłynniejszych amantów srebrnego ekranu doczekał się w 2020 roku drugiego w życiu Oscara za rolę w obrazie "Pewnego razu... w Hollywood" Quentina Tarantino. Z kolei w tym roku do kin trafiły już dwa filmy z jego udziałem: komedia "Zaginione miasto" z Sandrą Bullock oraz "akcyjniak" o piątce zabójców na zlecenie jadących pociągiem pełnym krwiożerczych zombie. Na swoją premierę czeka jeszcze "Babylon" Damiena Chazelle, gdzie Pitt wystąpił u boku Margot Robbie i... żony Piotra Adamczyka.
I choć mało kto z hollywoodzkiej "starej gwardii" może pochwalić się takim wzięciem wśród producentów, Brad zapowiedział już w niedawnym wywiadzie, że niebawem planuje przejść na emeryturę. Otworzył się też w temacie alkoholizmu, który kosztował go utratę dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasem Pitta znów czeka gorący okres w sferze zawodowej, a wszystko za sprawą premiery "Bullet Train", której towarzyszy intensywna kampania promocyjna. Z tej okazji 58-latek zagościł we wtorek Berlinie, gdzie brylował na czerwonym dywanie w towarzystwie reszty członków obsady. Eksmałżonek Angeliny Jolie postarał się, żeby cała uwaga skupiała się wyłącznie na nim: aktor postawił na lnianą, różową koszulę, marynarkę z tego samego materiału oraz sięgającą kolan spódnicę, w której odsłonił swoje umięśnione, wytatuowane łydki. Wisienką na torcie były ciężkie, skórzane buty. Blond włosy Amerykanina były krótsze niż zazwyczaj, a na jego nosie spoczęły "gwiazdorskie" okulary przeciwsłoneczne.
Pasuje mu taki "look"?