Gdy w 2016 roku Angelina Jolie porzuciła Brada Pitta, a do mediów napłynęły doniesienia o jego uzależnieniu od alkoholu i skłonności do agresji, reputacja gwiazdora została mocno nadszarpnięta. Walcząc w sądzie o wyłączne prawo do opieki nad dziećmi, aktorka zarzuciła eksmężowi stosowanie przemocy domowej. Podkreśliła, że obawiała się o bezpieczeństwo swoich dzieci.
Od tamtej pory Pitt żyje w abstynencji, w czym pomógł mu odwyk w zamkniętym ośrodku na pustyni. W rozmowie z "GQ" z 2017 roku aktor przyznał, że "potrafił opić Rosjanina jego własną wódką" i że "był w tym profesjonalny".
Pięć lat od tamtego wyznania Brad ponownie zgodził się udzielić wywiadu magazynowi "GQ", któremu towarzyszyła kolorowa sesja zdjęciowa. 58-latek poruszył temat życia w trzeźwości i porzucenia szkodliwych nałogów, dzięki czemu właśnie "odkrywa życie na nowo". Pochwalił się, że podczas pandemii udało mu się rzucić papierosy, które palił odkąd ukończył liceum. Aktor potrafił "wysmażyć" nawet paczkę dziennie.
Nie mam takiej umiejętności, żeby umieć wypalić tylko jednego czy dwa dziennie - przyznał. Daję z siebie wszystko. I zamierzam wytrwać. Straciłem swoje przywileje.
Gwiazdor wrócił też pamięcią jednego z najmroczniejszych momentów swojego życia, gdy wylądował na odwyku tuż po rozstaniu z Jolie. Amerykanin przyznał, że w jego przypadku za powodzenie terapii odpowiadali głównie pacjenci, z którymi leczył się z uzależnienia. Nawiązał też do aktora Philipa Seymoura Hoffmana, który w 2014 roku przedawkował heroinę.
Miałem tam naprawdę fajną grupę ludzi, która była bardzo dyskretna, więc czułem się bezpiecznie - wyjawił. Wielokrotnie słyszałem o przypadkach, takich jak u Philipa Seymoura Hoffmana, którego nagrano, gdy ujawniali swoje tajemnice. To jest dla mnie po prostu okropne.
Okazuje się, że - wbrew pozorom - Pitt przez całe życie zmagał się z dojmującą samotnością, która popchnęła go w sidła uzależnienia (a tak przynajmniej twierdzi). W ostatnich latach gwiazdor otworzył się jednak na relacje i odnalazł balans w życiu.
Przez całe życie czułem się bardzo samotny... Sam dorastałem jako dzieciak, byłem samotny nawet wtedy - mówił. I właściwie od niedawna jestem bliżej z przyjaciółmi i rodziną. Mówi się, że "albo Rilke, albo Einstein". To prawdziwy paradoks, ale kiedy niesiecie jednocześnie prawdziwy ból i prawdziwą radość, to jest dojrzałość, to rozwój.
Na koniec celebryta w dość osobliwy sposób zdradził swojemu rozmówcy, że cechuje go dwoista natura.
Jestem mordercą. Jestem kochankiem. Mam zdolność do wielkiej empatii i zarazem potrafię przejść w małostkowość - stwierdził.