Księżna Kate zawsze z czułością wypowiadała się o młodszym rodzeństwie. Żyjący w cieniu przyszłej królowej James Middleton od wielu lat prowadzi gospodarstwo rolne w rodzinnym hrabstwie Berkshire. Niedawno kariera zawodowa 37-latka musiała nieco ustąpić ojcowskim obowiązkom. Jesienią ubiegłego roku mężczyzna i jego żona Alizee zadebiutowali w roli rodziców.
Chłopiec rośnie jak na drożdżach, jednak jego zatroskany tata myślami cały czas jest przy swojej chorującej siostrze. Jakby było mu mało problemów, ostatnio zaczął mu się naprzykrzać nieprzychylny sąsiad. Narastający konflikt wymagał interwencji policji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lokalny konflikt Jamesa Middletona
Sąsiad Middletonów, mieszkający po drugiej stronie ulicy David Alderton, od dłuższego czasu skarżył się na hałas wywoływany przez maszyny rolnicze i zwierzęta w gospodarstwie. Wielokrotnie interweniował w tej sprawie do Rady West Berkshire. Lokalne władze nie wykazały jednak żadnych nieprawidłowości ani nadużyć w zawodowej działalności 37-latka.
Nieustępliwy mężczyzna kontynuował nieczystą grę. Wprost oskarżył właściciela farmy o podtruwanie lokalnej społeczności i zanieczyszczanie pobliskich terenów poprzez "toksyczne spaliny" generowane przez jedną z należących do niego maszyn.
Mieszkamy tu od 7 lat, ciesząc się wszystkim, co ma do zaoferowania ten wspaniały i spokojny obszar o wyjątkowych walorach przyrodniczych. Ale nasz pokój został zburzony. W tym miesiącu byliśmy jeszcze bardziej narażeni na toksyczne i szkodliwe opary. (...) Ma on obowiązek dbać o swoich sąsiadów i środowisko, a jego działalność nie powinna mieć żadnego wpływu na osoby mieszkające w pobliżu - tak brzmi wersja zdarzeń Aldertona przytoczona na łamach gazety "The Independent".
65-latek nazwał Jamesa Middletona "zbieraczem", posiadającym na terenie swojego gospodarstwa "przestarzałe, hałaśliwe, brudne i śmierdzące" urządzenia.
Brat księżnej Kate wkroczył na wojenną ścieżkę
Uprzykrzający innym życie sąsiad wyraźnie dąży do wysiedlenia 3-osobowej rodziny. W tym celu postanowił zaprosić paparazzi na teren swojej posesji, zezwalając na wykonywanie ujęć za pomocą drona. Ponadto posunął się do wywieszenia na terenie miasteczka plakatów szkalujących wizerunek Middletonów.
Przyparty do muru James zgodził się udzielić komentarza redaktorom wspomnianego dziennika. Przyznał, że przykra dla nich sprawa ciągnie się już od kilku miesięcy. Pewnego razu był zmuszony wypędzić Davida Aldertona z jego farmy, na którą bezprawnie wtargnął.
W rozmowie z "The Independent" dodał, że martwi się o stan psychiczny swoich najbliższych oraz dalsze podburzanie członków lokalnej społeczności przeciwko całej jego rodzinie. Lokalne władze otrzymały szereg zgłoszeń, jednak póki co nie udało im się niczego ustalić wskutek przedstawiania sprzecznych wersji zdarzeń.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Sąsiedzi, którzy zmienili jej życie w piekło, nadal są BEZKARNI. "10 lat spędziłam w strachu. Zaczyna się od nowa"