Koronawirus rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie. Jak dotąd najwięcej przypadków pandemii odnotowano w Stanach Zjednoczonych, gdzie zarażonych jest już ponad 400 tysięcy osób. Za oceanem wśród ofiar niebezpiecznego wirusa znajduje się wiele znanych osób. Z COVID-19 zmagali się między innymi Tom Hanks z żoną Ritą Wilson czy piosenkarka Pink.
Do grona tych, którym udało się pokonać wywołaną koronawirusem chorobę, zaliczyć można również byłego piłkarza Widzewa Łódź. Mieszkający w Stanach Zjednoczonych Jarosław Cecherz jest bratem dziennikarki Małgorzaty Cecherz. Mężczyzna w rozmowie z Polsat News opowiedział o zarażeniu:
Czuję się normalnie, zdrowo, ale to, co przeszedłem trzy tygodnie temu, było ogromnym przeżyciem - zdradza 50-latek i wspomina objawy:
Odczuwałem wszelkie możliwe symptomy choroby: ogólne osłabienie, bóle głowy, wysypki. Miałem bardzo wysoką temperaturę i kaszel. Jest tak duszący, że człowiek się obawia, że może się udusić. Wtedy poddałem się badaniom. Noc poprzedzającą wyjazd do szpitala to był apogeum choroby. Człowiek czuje, jak mu miażdży klatkę piersiową, majaczy, nie ma mowy o śnie. Duszność jest nieprawdopodobna. Mając inne choroby, organizm może nie wytrzymać. Może dzięki sportowi organizm mój był tak silny, że to pokonał... - mówi były piłkarz i opisuje, jak wyglądała jego wizyta w szpitalu:
Człowiek prowadzony jest do odizolowanego gabinetu, tam wykonywane są badania. Momentalnie robią zdjęcie klatki piersiowej, EKG, wymaz z nosa, pobierają krew. Po trzech godzinach w gabinecie, bo łączą się telefonicznie, dostałem telefon, że mogę iść do domu. Wypuszczono mnie więc tego samego dnia. Chorowałem wtedy tydzień - relacjonuje i wyznaje, że w związku z chorobą schudł kilkanaście kilogramów:
W ciągu dwóch tygodni spadłem 15 kilogramów w dół.
Jarosław wspomina, że najbardziej martwił się o swoje pociechy:
Problemem było to, że dzieci były ze mną w domu. Dzięki Bogu nie okazały żadnych symptomów wirusa. Gdzie się zaraziłem? Można wszędzie, nawet na stacji benzynowej nalewając paliwo.
Sportowiec przyznaje, że Stanom Zjednoczonym sytuacja związana z pandemią nieco wymknęła się spod kontroli:
Społeczeństwo amerykańskie nie zdało egzaminu z odpowiedzialności. Czytałem wywiad z panią doktor z Nowego Jorku - nazwała to rozpędzonym pociągiem pospiesznym. Całkowicie się z tym zgadzam, to nie do zatrzymania. Jeśli nie zostaną wprowadzone diametralne zobowiązania, np. całkowity zakaz wychodzenia, może być to długa, nieskuteczna walka - ubolewa.
Tu w USA wyszedłem z domu po kilku dniach z psem na spacer. Jestem przerażony ilością ludzi na zewnątrz. To wielki błąd - twierdzi. Po wypuszczeniu codziennie kontaktował się ze mną departament zdrowia. Nie dostałem żadnych leków ani zaleceń - co jeść, co pić. To po prostu walka organizmu z tym wirusem. Powinno się wtedy jeść, aby nie osłabiać organizmu, ale, z drugiej strony, nic nie smakuje, wszystko ma posmak metaliczny, nawet woda - dodaje.
Jarosław podkreśla, że jest w stałym kontakcie z mieszkającą w Polsce rodziną:
Mówię im, że chciałbym nawet, aby był całkowity zakaz opuszczania pomieszczeń. Wiem, że wiąże się to z problemami, ale są na to sposoby - np. pomoc armii. Apeluję gorąco - siedzieć w domu i przestrzegać zasad. Wszędzie w tej chwili jest niebezpiecznie - skwitował.