W czwartkowy poranek w mediach pojawiła się informacja na temat znanej wokalistki, która została zatrzymana za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Do zdarzenia doszło 1 września około godziny 20:00 w Warszawie. Wieczorny rajd niejakiej Beaty K. zwrócił uwagę naocznych świadków, których zaniepokoił rozbijający się od krawężnika do krawężnika samochód...
Na drugi dzień gwiazda estrady pojawiła się na jednej z komend. Niestety, nie była zbyt rozmowna - odmówiła składania wyjaśnień i wraz z prawnikiem ulotniła się z policyjnej siedziby.
Nieco bardziej wylewny okazał się bratanek Beaty. Mężczyzna w rozmowie z Pomponikiem odniósł się do sytuacji, przekonując, że jest pewien, iż zatrzymanie okaże się dla jego cioci "bolesną lekcją":
Nikt, nawet znany artysta, nie powinien prowadzić samochodu w takim stanie. Nie znam powodów, które skłoniły Beatę do tego, ale jestem pewien, że odebrała bolesną lekcję życia i wyciągnie z niej wnioski na przyszłość - mówi Marcin Kozidrak, którego zmarły trzy lata temu ojciec był gitarzystą Bajmu, dodając:
Moja ciocia to bardzo wrażliwa kobieta, która od lat żyje na najwyższych, artystycznych obrotach i płaci za to wysoką cenę - tłumaczy. Taką samą, jak mój tata Jarosław Kozidrak. On już niestety nie żyje, ale ona może teraz pokazać, jak porażkę zamienić w coś, co pomoże innym. Potrafi to robić i pokazała niedawno, że się nie boi. Wspieram ją w tym trudnym momencie i dziękuję za wszystkie mądre słowa, które napisała do piosenek mojego taty...
Myślicie, że to właśnie na "najwyższe obroty" będzie powoływał się w sądzie prawnik artystki?