Choć w listopadzie minął rok, odkąd Britney Spears uwolniła się spod kurateli ojca, to fani wciąż martwią się o stan i samopoczucie ich idolki. Jakiś czas temu głośno było o jej rzekomym uprowadzeniu, następnie awanturze, którą miała zrobić w jednej z restauracji, a potem o interwencji policji w domu 41-latki.
Bliscy chcieli nakłonić Britney Spears do leczenia?
Teraz w mediach pojawiła się informacja o interwencji, jakiej postanowili dokonać członkowie rodziny Britney. Poważnie zaniepokojeni bliscy próbowali ponoć nakłonić ją do leczenia. Wokalistka miałaby odzyskać równowagę psychiczną pod okiem specjalistów. Ostatecznie jednak skończyło się podobno na spotkaniu z lekarzem, który pozytywnie ocenił stan Spears.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Britney Spears komentuje ostatnie doniesienia o swoim kiepskim stanie
Do tych rewelacji postanowiła się odnieść sama zainteresowana. W piątek Brit opublikowała na Instagramie post, w którym zapewnia, że ostatnie doniesienia zostały wyssane z palca. Do nagrania, na którym widzimy ją w białej mini, różowym topie, futrzanym szaliku i mlecznych kozakach, dołączyła obszerne wyjaśnienia:
W tym tygodniu w wiadomościach napisano, że prawie umarłam, i że mam menedżera i "lekarzy"! Nie mam zespołu zarządzającego i nigdy więcej w życiu nie będę miała! Nie mam "lekarzy"! Biorę Prozac na depresję i tyle! Jestem wyjątkowo nudną osobą! - tłumaczy wzburzona, zdradzając, jakie leki przyjmuje.
Frustruje mnie myśl, że jakikolwiek serwis informacyjny mógł powiedzieć coś takiego! To gorsze niż okrutny żart, ponieważ ludzie naprawdę w to wierzą. A wszystkie moje wysiłki, aby stać się lepszą, dzięki mojej małej rutynie modlitwy i terapii, wydają się nic nie znaczyć, kiedy ludzie mogą mówić rzeczy, które są niewiarygodnie złe! - grzmi, po czym zmienia narrację:
W każdym razie zmiana tematu... Dość dramatyzowania... W tej chwili interesują mnie diamentowe suknie i funky fashion. Dzień dobry! - kwituje.
Odetchnęliście z ulgą?