To naprawdę smutny dzień dla świata show biznesu. Po zeszłotygodniowych zeznaniach Britney Spears, które wstrząsnęły całą branżą rozrywkową, wydawało się, że piosenkarce nareszcie uda się odzyskać wolność. Przypomnijmy, że księżniczka muzyki pop miała w końcu okazję pojawić się przed obliczem sądu wyższej instancji w Los Angeles, gdzie domagała się chociaż częściowego zniesienia okrutnej kurateli, którą nałożono na nią 13 lat temu.
Nie jestem szczęśliwa, nie mogę spać. Mam stany depresyjne i płaczę każdego dnia... Moim życzeniem jest to wszystko zakończyć. Chcę odzyskać swoje życie. (...) Wszystko, czego chcę, to mieć dostęp do własnych pieniędzy. Chcę, żeby to się skończyło, a mój chłopak mógł mnie wozić w jego własnym samochodzie. I szczerze... chcę mieć możliwość pozwania własnej rodziny - mówiła Spears w ponad 20-minutowym wystąpieniu przed sądem.
Według swojej relacji gwiazda była również przymuszana do pracy przez 7 dni w tygodniu. Rodzina miała utrzymywać ją na bardzo silnych lekach, w tym lithium, przez co na instagramowych nagraniach wydawała się często po prostu pijana. W przypadku nieposłuszeństwa grożono jej ponoć ograniczeniem kontaktów z jej własnymi dziećmi.
Kalifornijski wymiar sprawiedliwości pozostał niestety głuchy na dramatyczny apel piosenkarki. Prawnik Britney złożył wniosek o usunięcie ojca gwiazdy - Jamiego Spearsa - z roli "opiekuna". Sąd najwyraźniej nie dostrzegł takiej potrzeby po wysłuchaniu zeznań Britney i wniosek odrzucił.
Próby usunięcia Jamiego Spearsa z kurateli rozpoczęły się ponoć już w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy po raz pierwszy zignorowano apel Sama Inghama - prawnika Britney. Ingham chciał, aby ojciec Britney został zastąpiony przez firmę Bessemer Trust, która miałaby przejąć kontrolę nad wydatkami gwiazdy. Z niewiadomych przyczyn Ingham czekał miesiącami, aby złożyć odpowiednie dokumenty, które umożliwiłyby Bessemer Trust przynajmniej częściowe sprawowanie opieki nad majątkiem Britney. Na to akurat wyrażono zgodę. Jamie Spears nadal pozostanie jedną z osób, które mogą blokować dostęp Britney do jej własnych pieniędzy.
Przypomnijmy: Kuratorzy Britney Spears NIE POZWALAJĄ jej wyjąć wkładki domacicznej! "Nie chcą, żebym miała więcej dzieci"
Naturalnie fani piosenkarki nie przyjęli dobrze wiadomości o takim obrocie spraw. W sieci powstają już grupy zapowiadające protesty na ulicach Los Angeles.
Bill Cosby odzyskał wolność po molestowaniu 60 kobiet. James Franco opłaca milczenie swoich ofiar, aby uniknąć konsekwencji. Natomiast 39-letnia kobieta, która ogoliła głowę 13 lat temu, nadal musi godzić się, że jej macica kontrolowana jest przez jakąś bandę ludzi?! WSTYD! Zbrodnia. To jest smutny dzień dla kobiet, sprawiedliwości i podstawowej ludzkiej godności - napisał na Instagramie dziennikarz Ryan Scott.
Nadal wierzycie, że ruchowi #freebritney uda się wyzwolić swoją idolkę?